 |
wbrew pozorom lubię te wieczory kiedy siedzę, co chwila pociągając nosem, oraz ogarniając religię. wpieprzam co chwila bananowy mleczny start, i zastanawiam się dlaczego jest startem, a nie końcem, skoro zawsze wcinam go na kolację.
|
|
 |
następnym razem poproszę Boga o Ciebie na dłużej.
|
|
 |
przypomnij sobie kiedyś, że istniała taka jedna, która oddałaby wszystko za choć odrobinę uczucia z Twojej strony. taka, która była w stanie wyrzec się każdej przyjemności, aby mieć Ciebie. wspomnij, jej pocałunki, które nazywałeś idealnymi. i przypadkiem nie zapomnij, jak wierutnie kłamałeś jej w oczy, zapewniając o swoich pseudo uczuciach.
|
|
 |
złapał mnie za rękę i szarpnął ku sobie mocno. - kurwa, nic się nie liczy. tylko Ty, ja. my, mała. zapomnij o niej, niedługo się rozstaniemy. chuja kładź na to, że każdy ma coś przeciwko naszemu związkowi. nie zwracaj uwagi na idiotyczne uwagi ludzi. miej wyjebane. - powiedział podniesionym tonem. uśmiechnęłam się delikatnie. - mam wyjebane. - wyznałam cicho, patrząc Mu w oczy. - to dobrze. - odpowiedział cicho, próbując mnie przytulić. trzymałam Go na dystans. - na Ciebie mam wyjebane, idioto. - syknęłam, odwracając się.
|
|
 |
ostatnio, co wieczór, włączam archiwum i pomimo tego, iż znam owe rozmowy z nim na pamięć, czytam je na nowo. ranię się zupełnie świadomie. przypominam sobie, jak dawniej było mi dobrze. jak cudownym było życie z sercem... z jego osobą u boku.
|
|
 |
ta pusta nadzieja, że zatęsknisz i wrócisz, choć na minutę, czy dwie.
|
|
 |
odezwij się, jak przejdzie Ci faza na plastik.
|
|
 |
kiedy ktoś chciał wyciągnąć mnie do kina na jakiś romans - z góry odmawiałam, nie pytając nawet o tytuł. po cholerę łudzić się jeszcze bardziej, że podczas ogromnej ulewy, kiedy będę zmagać się tęsknotą, ujrzę go? będzie na mnie czekać, jak gdyby nigdy nic? oznajmi, iż tęsknił i kocha? nie lubię filmów - za bardzo odbiegają od rzeczywistości.
|
|
 |
kiedy się rozstawaliśmy powiedział, że widocznie nie jest gotowy do bycia z dziewczyną, nie dojrzał. następnego dnia widziałam go z nią.
|
|
 |
centralnie na środku mojego jeszcze bijącego wtedy serca, wyryłeś swoje inicjały. nie zważałeś na mój ból, na moje obawy, na to jak nieśmiało odmawiałam. bez skrupułów pozostawiłeś tam w środku, ślad po sobie. owa blizna, która została do dziś - nigdy nie zniknie, nie ma maści na zniszczoną miłość.
|
|
 |
- odczep się. - wysyczałam, mierząc go wściekłym spojrzeniem. rzucił we mnie podręcznikiem od fizyki. - pytaj mnie, kurwa! ni chuja umiem. - odparł oschle. niechętnie oderwałam się od przeglądania katalogu z Avonu, po czym otworzyłam książkę. - wzór na gęstość? - zaczęłam. - masa przez objętość. - jak obliczamy siłę wypadkową, jeśli pojedyncze siły mają zwrot zwrócony w tą samą stronę? - poprzez odejmowanie mniejszej z sił od większej. - ta, ni chuja umiesz. a jaki jest wzór na miłość? - dodałam, zamykając podręcznik. przybliżył się do mnie, składając delikatny pocałunek na mojej szyi. - ja plus Ty. - szepnął mi wprost do ucha.
|
|
 |
bo kiedyś zaufanie, które jakimś cudem udało Ci się zdobyć, ulotniło się, zrozum.
|
|
|
|