 |
Nie był sam i miał kogoś kto też pił,
bał się, bo samotność była drogą do śmierci
|
|
 |
Wstawał późno i późno się kładł spać,
albo nie spał, bo znowu się naćpał
|
|
 |
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność,
i wiesz co, zaczęli żyć na odpierdol
Brak szkoły i pracy i kłótnie, bezsenność
I poszło się jebać im całe ich piękno
|
|
 |
Mówił „co będzie to będzie”,
i robił sobie wrogów gdy walczył o miejsce
|
|
 |
Daj żyć, pozwól umrzeć albo spierdalaj
|
|
 |
Żyją z renty, żyją chwilą, pieprzyć o nich, zabili miłość dla pieniędzy
|
|
 |
Którędy iść i czy to nie droga do zatracenia
|
|
 |
paru kumpli przepadło, pochłonął ich alkohol
jeszcze kilku do reszty, to oddało się prochom
|
|
 |
Powiedz gdzie ta ekipa
gdzie Ci ludzie z przed lat
gdzie Ci wszyscy z którymi miałem zmieniać ten świat
|
|
 |
Zaczepiam wzrok na chwilę
na starych płytach
i czekam wciąż na coś co było.
|
|
 |
Ona mogłaby tu ze mną być
i szaleć do upadłego
i mogłaby stąd ze mną wyjść
i zawsze na mnie polegać.
Lecz tak mogło być kiedyś,
teraz chyba już nic nie czuję,
|
|
|
|