|
a ja czuję, że w moim środku nie ma normalnego serca, to jakiś obcy podrób, rozdrapywany zardzewiałym widelcem. nigdy nie miałem zawału, ale to jest gorsze.
|
|
|
najwyższa pora przeżyć czyściec. nie zaznaczyłaś, że cie tu nie będzie. ani głosu twego też nie.
niczym bóg, co niby był, a teraz go niby nie ma.
|
|
|
chciałbym tak rozpłynąć się w powietrzu, utonąć w próżni własnych myśli, przestać istnieć, zapomnieć jak się czuje, jak się boli
|
|
|
ja, wybierając los mój, wybrałem szaleństwo
|
|
|
warto było cię spotkać, aby się dowiedzieć, że istnieją takie oczy jak twoje.
|
|
|
weź mnie. ja umre przy Tobie. nie lubię świata.
|
|
|
z kim tak ci będzie źle jak ze mną?
|
|
|
przerosło mnie serce. cały jestem wewnątrz
|
|
|
w końcu jednak przychodzi taka chwila, że nie chce nam się dłużej udawać. stajemy się sami sobą zmęczeni. nie światem, nie ludźmi, sami sobą.
|
|
|
jeszcze głos twój raz usłyszeć chce, zapachem się zaciągnąć, pojąć cię raz na zawsze wszystkimi zmysłami i nigdy nie zrozumieć, i ciągle na nowo dochodzić prawdy pocałunkami
|
|
|
Mam tysiąc wrogów, a przyjaciół może paru
Ale takich co na zabój, a nie tylko do browaru
|
|
|
Mam dosyć tych co kręcą, chachmęcą niech się przekręcą
Spokój moją twierdzą - to mój stan ducha
Mam dosyć pogoni, harmonii szukam
|
|
|
|