|
tak mi smutno, tyle jest pytań, nie widzę żadnego wyjścia i jestem tak nieszczęsny i słaby, że mógłbym cały czas leżeć na kanapie i nie zauważając jakiejkolwiek różnicy mieć oczy już to otwarte, już to zamknięte.
|
|
|
jestem zmęczony, przyjacielu. tak bardzo, że najchętniej położyłbym się do łóżka i nie wstawał. przespałbym dzień, dwa, może miesiąc lub rok. może całe życie. jestem zmęczony, przyjacielu. naprawdę jestem.
|
|
|
zrób coś. już tak nie mogę. wszystko ma kolce, powietrze ma kolce, deszcz wymierza policzki. włosy wplątały się w szprychy roweru, odchodzą razem z głową. zrób coś, zabierz mnie stąd.
|
|
|
czasem tak mnie to wszystko męczy, że nawet nie mam siły źle się czuć.
|
|
|
zawsze byliśmy razem. nie możesz mnie teraz opuścić, kiedy umarłem i potrzebuje czułości.
|
|
|
ale proszę cię wróć do mnie
|
|
|
wolę odpukać i zawczasu to wyrzucić, słowa pełne bólu, który nie chce by do mnie wrócił /z dedykacją dla Ciebie.
|
|
|
gdyż nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka.
|
|
|
mała, to dziwne. raz mi się chce żyć, a raz po prostu kurwica człowieka trafia.
|
|
|
to byłoby fajne, zostać tobą, ale wolałbym być martwy
|
|
|
nie da się mnie poskładać w całość. całości nigdy nie było.
|
|
|
|