 |
codzienność jest okrutna, życie to prostytutka, a szczęście w kartach i miłości chyba tylko Bóg ma.
|
|
 |
myślisz, że jesteś inny? synu otwórz oczy - narkotyki i alkohol to codzienność chleb powszedni w domu chlew w bani mętlik, a w duszy śmietnik.
|
|
 |
jak masz problem z głową, to chłopaku nie ćpaj bo, będzie po nocy cię prześladować wiedźma
|
|
 |
siedzę sobie w domu, nie standardowo w klubie. nie przeszkadzam nikomu, a w domu siedzę, bo lubię
|
|
 |
tylko weź mnie szturchnij, a jutro Twoja mama może nie poznać córki
|
|
 |
przyjaźń pomijam, miłość to chłam, przeliczana na ilość ran, ran, które zadam i ran które mam. poukładaj mój bałagan.
|
|
 |
nie mów mi w co mam wierzyć, bo dziś to jebię, od paru lat już nie wierzę tu w nic prócz siebie
|
|
 |
i móc obudzić się pewnego dnia, i pomyśleć, że ma się dla kogo wstać z tego cholernego łóżka, że ma się dla kogo zrobić na bóstwo, że ma się dla kogo żyć...
|
|
 |
mógłbyś coś.być byś mógł.
|
|
 |
pierdole to i nie mogę na to patrzeć. zamiast kochać mnie za kłamstwo, nienawidź mnie za prawdę
|
|
 |
- co oglądamy? - zagadnął wertując kinolive. spojrzałam Mu przez ramię po czym odnalazłam Jego dłoń i odciągnęłam na pewną odległość. - zobaczysz. - rzuciłam zaczepnie, wykonując kilka kolejnych kliknięć i przymykając laptopa. siadając przed Nim, mierząc Jego spojrzenie, uśmiech, szczęście wymalowane w każdym calu Jego twarzy, zaczęłam opowiadać. w rytm naszej piosenki, która wydobywała się z głośników, opisywałam scenerię naszego pierwszego pocałunku, jak i kilku kolejnych, wspólne spacery, najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam z Jego ust. On? momentalnie włączał 'odtwórz', gdy muzyka cichła, jakby zachęcając mnie do dalszej opowieści. - a teraz jesteś tu. wciąż. - szepnęłam na sam koniec, na co nachylił się ku mnie. początkowo muskając moje wargi, omiótł ciepłym oddechem całą twarz, a przy lewym uchu wyszeptał dwa słowa. - moja ulubiona. - po sekundzie, nieco ciszej dodał, jak kocha.
|
|
 |
pytał o moje marzenia, a ja nieśmiało podnosząc wzrok zagryzałam wargi z uśmiechem nie wiedząc, jak ująć w słowach wyznanie, że spełnił je wszystkie samym sobą.
|
|
|
|