 |
- A MARZENIA JAKIEŚ MASZ?
- WYPIERDALAJ, TO JEDNO SIĘ SPEŁNI. /?
|
|
 |
Aż któregoś dnia pojmujesz nagle, że całe twoje życie jest ohydne, nie warte zachodu, jest horrorem, czarną plamą na białym polu ludzkiej egzystencji. Pewnego ranka budzisz się z lękiem, że będziesz żyć.
|
|
 |
Szczęście mnie mija,
bo wciąż: „mnie”, „mi”, „ja” .
|
|
 |
Weź do ręki jakiś gruby notes i pióro, którym ci się dobrze pisze. Napisz idealny scenariusz. Stwórz wspaniałe postaci. Nadaj im takie cechy charakteru, jakie ci się tylko podobają. Wykreuj ich wygląd, ich uczucia - wszystko leży w twoich rękach. Wybierz jedną dla siebie, a potem stań się postacią, którą masz zagrać. Całkowicie wyłącz się z siebie. Wyjedź gdzieś, gdzie nikt nie będzie ci przypominał, kim jesteś. Teraz w okolicznych ludziach znajdź postaci z twojego scenariusza. Zacznij nowe życie. Postępuj według tego, co sam wykreowałeś. Jeśli inni nie będą się do tego stosować, delikatnie naprowadź ich na właściwą drogę. Problem pojawi się dopiero wtedy, kiedy scenariusz się skończy.
|
|
 |
czasem mam wrażenie, że niektórzy ludzie wiążą się ze sobą tylko dlatego, że fajnie jest zmienić status na Facebooku. /? OSTATNIO CORAZ CZĘŚCIEJ...
|
|
 |
i po raz kolejny dałam się nabrać, że będzie lepiej i po raz kolejny zostałam sama.
|
|
 |
Tęsknie cholernie do tych głupich słów, które -jak wiadomo- nie mają 'żadnego' większego znaczenia; które płyną z serca do serca; które wywołują ogromny uśmiech na twarzy albo sprawiają, że się rumienię. Brakuje mi tych niewinnych słów.
|
|
 |
Ostatnio nie mam na nic czasu . Tylko siedzę i użalam się nad rzeczami, które mogłam i powinnam zmienić. Rutyna mnie prześladuje. Mam dość większości osób, z którymi dane mi jest spędzać czas. Niech ten semestr się wreszcie skończy.
|
|
 |
patrząc w Jego oczy doszłam do wniosku, że skoro właśnie tak wygląda popełnianie największych błędów w życiu, to chyba chcę się właśnie w owym kierunku specjalizować.
|
|
 |
moja przeszłość to oglądanie Jedyneczki, zajawka na bycie Kulfonem, nieodparta ochota zagrania w Hugo i starte kolana minimum raz w tygodniu. moja przyszłość - otworzenie jakiegoś lokalu, gdzieś w okolicach gór, wieczory pełne walki z bólem głowy z kompanami w postaci zielonej herbaty i dobrej książki. teraźniejszość? po prostu: On.
|
|
 |
uwielbiałam Jego twarz zarysowaną blaskiem księżyca i nikłą przestrzeń między nami, która wielokrotnie uniemożliwiała mi oddychanie. nie przeszkadzały mi ani te poniedziałkowe worki pod oczami po weekendowych nocach spędzonych na rozmowach z Nim, ani wyjedzone z lodówki jogurty, które pochłaniał podczas niedzielnych poranków. zabijało mnie jedynie to przekonanie, że wkrótce to wszystko zniknie, czego nie zniosę. teraz? nie ma Go. po cichu, w kącie pokoju, wbijając w dłonie paznokcie, umieram.
|
|
 |
bicie Jego serca szeptało melodię Jej życia.
|
|
|
|