 |
|
Nie musiałaś mówić mi, że to co czułaś zgasło wraz z ostatnią gwiazdą na niebie. Widziałem w Twoich oczach ból, który wyrażał tak intensywnie Twoje cierpienie. Usunąłem się w cień byś nie musiała bać się o To, że kolejny raz powiem jak badzo Cię kocham. Wiem, że nie chciałaś tego, nie chciałaś fali uczuć uderzających ode mnie w Twoją stronę. Wolałaś żyć gdzieś poza naszym światem, który wcześniej zbudowaliśmy. Fundamenty zaczęły się kruszyć, a nasze dłonie nie potrafiły złączyć się kolejny raz. Czyja to wina? Nie oskarżam Twego niewinnego serca o niepowodzenie. Wiem, że kolejny raz pokazałem jakim dupkiem jestem choć wciąż kocham Cię nieprzytomnie. Wyglądam przez okno, lecz na białym puchu wciąż nie ma Twoich śladów. Przestaję się łudzić, bo wiem, że i tak już nie wrócisz./mr.lonely
|
|
 |
|
Moje serce zwątpiło już w isnienie pozytywnych uczuć. Tak bardzo chciałabym mieć kogoś, w kogo mogłabym tak bez pytań się wtulić... Brak mi przyjaciół, tych, których dla mnie nigdy nie było. Może nigdy nie zasłużyłam na kogoś takiego. Przecież jestem chodzącym nieszczęściem...
|
|
 |
|
"Oddałem na dłonie im wszystkie uczucia
i teraz tak płonę i nikt mnie nie szuka
i walę po ścianach, krew płynie po dłoniach
a mieliśmy razem plany, hm.. szkoda
widzieli mnie na deskach już ,
sędzia odliczał
ale jakoś nie mogłem przerwać,
już nie mam ręcznika
ponoć widzieli jak zjeżdżam w dół
nikt mnie nie chwytał..." / Bonson
|
|
 |
|
Jednak najgorsze jest to, że zanim byliśmy razem, miałam w sobie duszę poety... Zgadniesz ile mi z Niej zostało? No właśnie, może jakaś mała cząstka. Ledwie starcza, żeby opisać życie... Ledwie starcza na to, żeby w ogóle żyć...
|
|
 |
|
Niby sobie tak bliscy, a z każdą minutą każde z Nas jest dalej. Zatracaliśmy swoją miłość, Ty z każdym kieliszkiem bardziej czyściłeś się z uczuć, które Ci podarowałam, a ja z każdym blantem skuteczniej wypalałam Twoje serce i nasz wspólny świat. Już wtedy zamkneliśmy drzwi dla tej miłości...
|
|
 |
|
20. lutego 2013.r. uświadomiłam sobie, że zaczęłam uciekać tak daleko, że powrót do rzeczywistości stawał się już tylko marzeniem. Usiłowałam stanąć twarzą w twarz z tą świadomością, że jeśli nie przestanę, to wydam sobie oficjalne przyzwolenie na powolną śmierć. (Przynajmniej miała być bezbolesna i śmieszna.^^) Byłam i dalej jestem przecież sędzią najwyższym, ministrem, senatorem i prezydentem/dyktatorem swojego świata, a te rany były wciąż otwarte, nie chciały za cholerę się zabliźnić... Powstały na sercu, wiec nie dało się ich zaszyć, choćby oczyścić, ani posmarować jakimś mazidłem, tabletki przeciwbólowe nic nie zmieniały, a na przeszczep nie miałam co liczyć... "Puszczenie z dymem" każdej chwili, myśli, wspomnienia i słowa, związanych z Twoją osobą, stało się już uzależnieniem i ostatnią nadzieją... Te kłęby zakazanego dymu uwalniały mnie, sprawiały że Ty znikałeś razem z zielskiem, tytoniem i bletkami. Uświadomienie sobie, jak wielki błąd popełniam, zajęło mi kilka miesięcy...
|
|
|
|