 |
|
ohh mam go , mam moją chorą miłość , moją chorą głowę , mam szafkę pełną prochów i zimną wódkę w lodówce. I kręci mi się w głowie , leżę na podłodze , wszystko wiruję i cała się trzęsę i tracę oddech to znów go odzyskuje. I jest obok , ohh tak bardzo męski , tak bardzo mój , tak bardzo taki jak kiedyś. I umieramy i rodzimy się , umieramy , rodzimy , ćpamy , palimy , umieramy , rodzimy i czuję jego ręce i czuję go , czuję siebie , czuję się dobrze i chyba , chyba znowu coś wiruję. I widzę pierdolonego smoka na kanapie i nie babciu nie brałam lsd to przecież nie ta opowieść ohh kurwa co się dzieje świruję , ohh kurwa znowu coś wiruję. Ale trzymam jego dłoń i wyciszam nierównomierny oddech jestem naćpana , jestem pijana , jestem naga , jestem przy niem i jedyne co wiem to to że znów mogę umrzeć. / nacpanaaa
|
|
 |
|
Liczymy na najlepsze, ale przygotowujemy się na najgorsze. | Grey's Anatomy
|
|
 |
|
"Wróć do mieszkania, gdzie od wejścia już poczujesz, że niby jest spoko, ale kogoś tam brakuje"
|
|
 |
|
Splatamy dłonie, a nasze oczy mówią wszystko, zamiast słów.
|
|
 |
|
Blask Jej odbicia zawstydza gwiazdy.
|
|
 |
|
Nie pomylmy kroków, nie pomylmy dróg. Poukładaj moje sny, łzy, poukładaj mnie od początku, Mała. Niech nie wyrośnie co podzieli Nas. Widziałam dzisiaj Twój głos, spływał po szkle. Widziałam dzisiaj Twój zapach, zbliżał się do mnie, prześladował. Potem leżał ze mną i opowiadał mi o Tobie. Przypominał, jak bardzo jest intensywny. Widziałam Twój dotyk. On nie był tak łaskawy, jak reszta. Ścisnął za gardło, nie chciał puścić. Jesteś po środku mojej głowy, jak echo. Biegnę do Ciebie, jak pierwsze gwiazdy na niebie, tak jakbym wiedziała, że nie czekasz już. Nie chcę się dzielić na pół. Nie pomylmy peronów.
|
|
 |
|
I nie mogę złapać tchu i łapię paranoje.
|
|
 |
|
Zabiłaś coś we mnie, już czasu nie cofniesz.
|
|
 |
|
To serce krzyczy tak przeraźliwie. Ten pisk jest nie do wytrzymania. Zagłusza moje myśli i uczucia.
|
|
 |
|
To chyba nie jest takie proste kochać. Ofiarowywać siebie każdego dnia, co dzień rano być w gotowości ze swoim sercem przepełnionym uczuciem, a nocą tęsknić do utraty tchu. Być obok, na każde zawołanie, na prośbę, na własne chęci, na zawsze. Starać się przez cały czas i pokazywać, że tak bardzo nam zależy. Utwierdzać w tym przekonaniu siebie i innych. Obdarowywać pocałunkami, wyrażać oczami, kochać sercem, być sobą. A co jeśli w pewnej chwili zapragniemy przestać? Czy ta miłość nagle przestanie istnieć, czy może w takim razie nigdy miłością nie była? Czy wszystko co było zniknie i pozostanie wielka pustka? Czy utrata boli, a zapełnienie nicości jest niemożliwością? Jak mocno trzeba kochać, by po utracie zagubić się w labiryncie uczuć? Czy w takim razie warto ofiarować siebie drugiemu człowiekowi? Czy bez miłości można żyć? [ yezoo ]
|
|
|
|