|
mówi się 'kocham' bo chce się odzewu. i 'śmierć' się odpowiada, choć inaczej trzeba.
|
|
|
generalnie jest teraz spoko. zapomniałem dosyć sporo, zakochałem się na nowo.
|
|
|
niezdolność odczuwania bywa bólem; nie podcina się zamarzniętych żył.
|
|
|
myślę, że umysłowo bardzo niewielu ludzi jest zdrowych. myślę, że na umyśle każdy jest mniej lub bardziej chory.
|
|
|
świat się zmienia, tak jak pragnienia zmienia chęć samospełnienia, oprócz zdjęć pozostały wspomnienia, stare dzieje, z których czasem człowiek się śmieje, to co z czasem przeminęło czasem wspomnienie przywieje
|
|
|
siedzimy przy stole milczenia. gasną nam gesty i twarze, tylko oczy tlą się jeszcze. łzy spadając układają się w słowa, które chcielibyśmy usłyszeć.
|
|
|
jeszcze jestem. wszystko to samo, tylko nie kocha się nigdy jak przedtem.
|
|
|
ona nie potrafiła zostać, ja nie potrafiłem jej zatrzymać, obydwoje byliśmy równo porąbani i dźwigaliśmy nadbagaż przeszłości.
|
|
|
znowu zaczynałem mieć nadzieję i to już wystarczająco parszywie bolało. jeśli pozwolę sobie wierzyć, a potem znowu dostanę w pysk, zaboli jeszcze mocniej.
|
|
|
a potem przyjdzie śmierć. wszystko rozwiązując niczego nie wyjaśni. odejdziemy tak, jakeśmy żyli: osobno. świat nasz własny i jedyny musi nam wystarczyć do śmierci i po śmierci. byle tylko nie zgłębiać tej myśli do końca, byle tylko nie przemyśleć tego fizycznie. obumieranie rąk, mącenie się myśli, sen wieczysty przeżyty naprawdę: wtedy chwyta paroksyzm piekielnego, kurczowego strachu. odejdziemy tak, jakeśmy naprawdę żyli: osobno. zawsze pomiędzy potwornie wielkim światem i potwornie wielkim niebem, samotni.
|
|
|
czasem mam lat cztery, a czasem cztery tysiące
|
|
|
od wczoraj znowu śnieg mi zasypuje wszystkie marzenia, papiery i miasto, skręcone sznurkiem nerwów. następuje zima na wszystko.
|
|
|
|