 |
To nie brak miłości, to nie błędy, to nie sprzeczki sprawiły, że nie ma już mojego M i Twojego Y. To kłamstwa, które leciały jak najpiękniejsze ptaki z Twoich ust wprost do mnie. Zachwycały mnie swą nietuzinkowością, różnorodnością i oryginalnością. Sprawiały, że nie potrafiłem oddychać ani spać wciąż myśląc o każdym słowie i wyrazie Twojej twarzy wypowiadającej go. Biegłem za każdym wyrazem jak dziecko za motylem na łące. Chciałem je uchwycić i zachować już na zawsze w sercu wraz z Twoim spojrzeniem. Chciałem by były definicja Twojego imienia i Słońcem w pochmurne dni. Ale za chwilę obraz malowany Twoimi czerwonymi wargami spadł i rozpadł się na części. Miał na sobie pokrywę iluzji, która również zamieniła się na drobne fragmenty. Ptaki okazały się sępami. Jestem jak Prometeusz, ale różni nas to, że ja ukradłem Anioła Bogom, a oni za karę zesłali sępy by codziennie na nowo zjadały moje serce.
|
|
 |
Nie ma we mnie nic i nie mam nikogo, pozostaje mi siedzieć i rozpaczać i przydałaby mi się terapia albo początkowa trzy tygodniowa izolatka, najlepsze by było unicestwienie, w głowie mam mnóstwo krzywdy i bólu, nie chcę już niczego.
|
|
 |
'Od smutku, depresji do śmiechu i szczęścia, od wódy, browarów do ostrego zejścia,
od zmierzchu do świtu, od nocy do dnia.'
|
|
 |
Czas stać się lepszymi uczniami. Choć jeszcze tyle w nas słabości, powoli robimy postępy. Już dość normalnie wypowiadamy Nasze imiona i 'cześć' w swoje strony.
|
|
 |
wierz w to co kochasz. kochaj w to co wierzysz.
|
|
 |
-Biegasz z rana?
-Tak, głównie po mieszkaniu, krzycząc: "Kurwa, zaspałem!"
/?
|
|
 |
Chciałbym byś w końcu mogła mi zaśpiewać: "prosze juz nie płacz, zobacz ja czekam...."
|
|
 |
ZBANKRUTOWAŁ MI DZISIAJ CAŁY ŚWIAT, JUŻ WIEM JAK SIĘ TRACI NA GIEŁDZIE ROZPACZY. / Maria Peszek
|
|
 |
"Wolność to nie zawsze brak bólu"
|
|
 |
"Przecieram oczy, bo to chory sen"
|
|
 |
Pewnego razu napomniała że źle sie czuje, że nie może sie doczekać jutra, że całe to otoczenie nie jest dla niej, ale jeszcze trochę wytrzyma. Nie rozumiałem niczego, choć złe przeczucia mnie nie opuszczały. Następnego dnia nie mogłem znaleźć sobie miejsca, byłem nieobecny duchem, w głowie miałem wciąż jej słowa. Na matmie nagle przyszedł sms : 'zerwij sie z lekcji dla mnie, ten ostatni raz, tylko szybko, proszę!' .Nawet nie wiem kiedy znalazłem się na szpitalnym parkingu, i w końcu pod jej pokojem, łapiąc za klamkę wstrzymałem oddech, moim oczom ukazało sie puste łóżko z zabraną pościelą, po chwili usłyszałem za sobą salową, 'przykro mi spóźniłeś się.. już jej nie ma' słowa zadziałały niczym pocisk prosto w serce, osunąłem się na ziemie, nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Otrzeźwił mnie dzwoniący telefon i wiadomość, właśnie z jej telefonu. " Marznę przed bramą do szpitala i czekam jak ta idiotka! rusz swą szanowną" -tak, zawsze lubiła przyprawiać mnie o zawał serca.
|
|
|
|