 |
Jak zwykle po dwunastej poszłam z psem, ku mojemu zdziwieniu stał pod blokiem on. Białe butki, idealnie opuszczone spodnie, ten cwaniacki uśmieszek i niebieskie najebane oczka. -Co Ty tu robisz? -No jak to co przyszedłem, byłem niedaleko pomyślałem, że wpadnę. Zmieniłaś się. -Ja? Ja się nie zmieniłam. -Nie? A to ja stoję tu ze skrętem? To ja ledwo powstrzymuje bek? To ja mam całe czerwone policzki i oczy jakbym trzy dni ćpał? Ja? no nie bardzo. Rozwiń się co Ci jest, nie odzywasz się, nie odpisujesz, nie widuje Cie. Jesteś wrakiem dziewczyny, którą znałem wcześniej.. Obracając się na pięcie weszłam do klatki komentując cicho -to nie ja, to on. /improwizacyjna
|
|
 |
Kilka szczerych rozmów. Czy to ponad Twoje możliwości? /pierdolisz.
|
|
 |
-Przeciwieństwa sie przyciągają. -Chodzi o magnesy, my jesteśmy ludźmi. /skins.
|
|
 |
Nie, nie kocham go, po prostu moje 'lubię' wymknęło się spod kontroli. /pierdolisz.
|
|
 |
Never mind
I'll find someone like you.
|
|
 |
|
kolejny raz z rzędu, wypijając w sylwestra kieliszek szampana, obiecasz sobie, iż w tym roku wszystko naprawisz, poukładasz, posklejasz serce i zabezpieczysz je do tego stopnia, że nikt go nie naruszy. zanim się obejrzysz znów będzie ten ostatni dzień grudnia, padający śnieg, petardy na niebie i poczucie tego, jak wciąż zakurzona, pokaleczona, gdzieniegdzie niezdarnie poszywana marną, białą nitką, jest Twoja dusza.
|
|
 |
Zapewne teraz pije, albo jedzie na kreskach. Ostatnie o czym myśli to to, że mogę wyczekiwać go na gadu, lub najlepiej w moich drzwiach. /pierdolisz.
|
|
 |
Może przeginam wciągając, może nie powinnam chlać kolejny dzień, może druga paczka fajek to za dużo, może to nie jest dobry sposób na uporanie się ze światem, może nie chcę patrzeć na to inaczej. /improwizacyjna
|
|
 |
Jestem po prostu beznadziejna. /improwizacyjna
|
|
 |
Tak jestem zawalana telefonami, sms'ami, propozycjami melanży, wszyscy dookoła, chcą mnie gdzieś zabierać, rozśmieszać, a ja najzupełniej nie mam na to ochoty. /improwizacyjna
|
|
 |
Zamiast mieć plan, mam kaca i zamiar dziś znów się schlać jak szmata i nawiać stąd.Wczoraj znów szukałem śmierci na ulicach, ale nie martw się, nie pytaj, chyba śmierć nas unika. /bonson.
|
|
 |
Przez szybę patrząc za kierownicą samochodu, siadając naprzeciwko siebie w przedziale pociągu, w klubie przy barze, na przystanku, w kolejce po gazetę, wychodząc z banku, wracając do domu, idąc na uczelnię, uciekając pod dach przed deszczem, przechodząc przez przejście, schylając się po resztę rozsypaną na chodniku, w bibliotece zamawiając ten sam tytuł, gdzieś w biegu, w tłoku gdzieś, gdzie nie ma na to czasu, gdzie nie spodziewałbym się tego od razu. W innym mieście patrząc w tą samą witrynę zderzą się odbicia spojrzeń na tą jedną chwilę, na domówce, w restauracji, w czytelni, płacąc rachunki w tej samej spółdzielni, idąc na spotkanie z inną, wychodząc z bramy. Wiem, że kiedyś się spotkamy. /Pih.
|
|
|
|