| 
                                                                            
                                                                                            
                                                
                                                
                                                                                                                            
                                            
                                        
                                        
                                                                                        
                                                
                                                    
                    
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | i tak szedł, martwy widz, nie on jeden |  |  
             
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | chciałam zrobić coś dla ciebie, uratować twoje życie, bo za dużo dzieci czeka na rodziców, tam - na szczycie |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | siedziałeś w tronie królów, czy poznałeś żywot szczurów? |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | złamane serce mam jak z romantycznych wierszy, oni chcieli ze mną pograć, pobawić się jak playstation, rany w lewej stronie piersi zagoiły się, wybaczam, ale chyba już nie zdążę, by powiedzieć, że przepraszam |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | nie mam dłoni magika, na komendę `czarymary` nie wyciągnę królika z kapelusza niewiary |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | albo zasłania się Tobą, chcąc pokazać swoją rację. widzą cie przypadkiem, z serc ci robią złotą klatkę, i trzymają ją na dłoniach, jeśli tylko inni chcą popatrzeć |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | nie stoisz z nami, nie wiesz o nas nic, wiec jakim prawem mówisz o naszych wyborach? twoi ludzie, kiedy nie myślisz jak oni bluźnisz, karmią się nawzajem fałszem, wszyscy inni to intruzi. staję im na przeciw, idę, w butelkach mam benzynę, nigdy nie słyszałeś gdy krzyczałam, dziś powiedz gdzie byłeś? |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | ..to należy się uznanie, za te wspólne lata, wspólne świata postrzeganie |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | uciekam, biegnę, jakby to miało coś zmienić, pęd powietrza suszył łzy napływające do źrenic. nie zatrzymuję się, póki funkcjonują mięśnie, po to by w końcu klęknąć- osamotniona w mieście |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Po co nam pięćdziesiąt lat szczęścia, skoro możemy mieć romans w tramwaju i wysiąść na innych przystankach? 
Największe miłości to te, których nigdy nie było. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Nie chcę związku, chcę wpadać do Ciebie raz na jakiś czas, posłuchać o prozaicznych, codziennych sprawach, pograć w gry wideo, nic nie mówić innym o tej pokręconej relacji, być wolną, ale jednak Twoją, Ty wolny, ale jednak wierny mi. A pewnego dnia po prostu nie wyjdę. Zatrzymasz mnie pod kołdrą, za rękę, nadgarstek czy co tam, i prześpimy jeszcze trochę, szkołę, ważne spotkania, innych ludzi. Obudzimy się inni, uświadomieni, że z tego może wyjść coś dobrego. Zjemy śniadanie. Zawiążę Ci  krawat i zapnę marynarkę. |  |  
            
            
                
                    
                        |  | 
                                
                                    
                                                                            | Zawiodłeś me zaufanie raz , już mnie więcej nie oszukasz. Moich ran nie leczy czas, takim jak ty nie ma miejsca tutaj. |  |  |  |