 |
Nieważne dokąd pójdziesz, ważne, że znikniesz.
|
|
 |
pomiędzy dniem chłopaka a dniem dziecka nie widzę żadnej różnicy.
|
|
 |
okropnie jest wiedzieć, że ludzie, których nadal kochasz zniknęli z Twojego życia. prawdopodobnie na zawsze.
|
|
 |
nienawidzę oklepanych tekstów podłapanych gdzieś z neta. nie znoszę niespodzianek, 'zobaczysz', 'spodoba Ci się' - kiedy osoba wygłaszająca te przypuszczenia nie ma zupełnie pojęcia, jaka jestem, co lubię i że w sumie nigdy się nie maluję, nie noszę sukienek, nie przepadam za wiśniami i mało piję, co wykracza poza powszechne stereotypy. odrzucają mnie goście, uważający się 'facetów', bo zaliczyli już niejeden zgon na vixie, i regularnie mają dostęp do fajek. kurwa, pojmij, że znając co najwyżej kilka cech mojego charakteru, moje imię i pasję - pozostaniesz co najwyżej znajomym.
|
|
 |
to nieistotne o której przychodził. nie liczyło się kilka cyferek odznaczających się wśród ciemności na zegarku. wcale nie było chorym wyskakiwaniem za piętnaście trzecia z domu wciskając na stopy kapcie. obsesja? bo lubiłam ocierać rozgrzewająco dłońmi swoje ramiona podczas, kiedy On powtarzał, że musiał mnie zobaczyć przed snem?
|
|
 |
Wszystkie pomysły były złe, a słowa nieodpowiednio podobierane, nigdzie nie mogliśmy znaleźć sobie miejsca, no i na dodatek byliśmy za młodzi.
|
|
 |
No i tak to już jest, co się dziwisz, związki nigdy nie kończą się dobrze, a kończą się zawsze, to jest wpisane w ich istotę, na dłuższą metę, związki nie wychodzą nigdy.
|
|
 |
Jest mi słabo i niedobrze ale nie są to odczucia fizyczne. Mojej psychice chce się rzygać.
|
|
 |
zlustrował mnie dokładnie. - niewyprostowane włosy? szeroka bluza? co to ma być? - syknął łapiąc mnie z wolna za nadgarstek. - może się zmieniłam? - wybuchnęłam strząsając Jego rękę i sięgając do kieszeni po fajkę, po czym podpaliłam Ją szybko łapiąc bucha. znów się przybliżył drażniąc moją twarz swoim oddechem. kciukiem podniósł moją brodę zmuszając do spojrzenia na Niego. - co robisz... - wykrztusiłam uświadamiając sobie, że wypuściłam szluga, a On mimowolnie go przydeptał. - patrzę na Ciebie. patrzę w oczy, które znów mi wszystko mówią. w środku się nie zmieniłaś, wciąż masz to serce, które zraniłem... - zrobiłam krok w tył chcąc znaleźć się, jak najdalej od Niego, jednocześnie pragnąc, aby znów mnie pocałował, jak dawniej, i ze zmieszaną miną stwierdził, że bez nikotyny, której w sumie nie znosiłam, smakowałam lepiej.
|
|
 |
Nigdy nie będę Twoja,
Choć to jest wszystko, czego dziś chcę.
|
|
 |
Wtulam się w inne ramiona.
Wmawiam sobie, że jest mi dobrze.
|
|
 |
niektórzy z miłości kupują kwiaty, inni zabijają.
|
|
|
|