 |
to taki bezsens, kiedy bez istnienia wierzę w szczęście, kiedy wierzę w słońce chwilę po deszczu, i w lepszy dzień tuż przed zamknięciem powiek, kiedy wierzę w ludzi, w tych, którzy bez względu na uczucie i to co, jeszcze wczoraj liczyło się ponad wszystko inne, sami sekundę temu zwątpili we mnie. / endoftime.
|
|
 |
w górę szkło, wypijmy za błędy.
|
|
 |
wiele rozdziałów było, wkońcu trzeba zacząć normalnie żyć.
|
|
 |
|
wiesz co jest poniżające? poniżające jest kochać człowieka, który ma Cię za nic.
|
|
 |
pamięta tu ktoś jeszcze o mnie.. ?
|
|
 |
i przypomniały mi się czasy , kiedy budziłam się z uśmiechem na mordce wtulona w Ciebie. słońce wtedy padało Ci idealnie na twarz podkreślając Twoje boskie niebieskie oczy . i tak było codziennie. budziłam się zawsze wcześniej od Ciebie i przyglądałam się Tobie , mogłam patrzeć kilka godzin i by i tak mi nie starczyło . ale pewnego dnia obudziłam się całkiem sama. było mi zimno , za oknem szalał wiatr i padał deszcz. wtedy poczułam , że już nigdy nie będzie tak, jak wcześniej. / paktoofoonika
|
|
 |
chcę móc mówić, że to dzięki niemu jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem, że dzięki niemu na co dzień czuję ten sens, że dzięki niemu oddycham, że to nie fikcja, ani wymysł wyobraźni, że to jego serce pompuje moją krew, że jak życie, dla mnie On jest sercem, i wszystkim tym co posiadam, a czego nadal potrzebuję. / endoftime.
|
|
 |
aa. Endoftime ma dziś urodziny! ♥
|
|
 |
dziś, wczoraj, przedwczoraj, dwa, trzy, cztery, pięć czy sześć dni, tydzień, dwa czy trzy, miesiąc, dwa, trzy temu, kurwa czy to ważne? odkąd sięgam pamięcią, odkąd ożyło szczęście, a serce z sekundą uderzyło mocniej, odtąd On jest przy mnie, jest dla mnie, jest obok. / endoftime.
|
|
 |
w tym tkwi sens istnienia, by być będąc nawet w połowie martwym, by kochać krusząc skałę na sercu, by oddychać, gdy brakuje tlenu, by żyć, nawet jeśli tak naprawdę, nie ma już dla kogo. / endoftime.
|
|
  |
To tylko słowa niekoniecznie muszą boleć,
Chociaż czasem tak w życiu jest, że słowa to naboje,
Niektórzy jak kałachy, niektórzy jak ze snajpera,
Albo częste serie, albo do serca dociera.
|
|
 |
może chcę dobrze, ale przynoszę ból. i nagle wszystko wokół warte jest.. biegnę do nikąd, choć coś mówi stój. otwarta rana, ja znów sypię sól. braterstwo tej samej niedoli. los rzuca kłody pod nogi. nerwy rwą się spod kontroli. zawsze muszę coś spierdolić..
|
|
|
|