 |
|
za oknem jesień to już jest chyba trzecia w tym roku
widocznie niebo ma do opłakania sporo
|
|
 |
|
może zadzwonię i zapytam co tam
a może przyjdę i naniosę trochę błota
|
|
 |
|
oddech zamieniasz na dwutlenek węgla
|
|
 |
|
przekrwione oczy, blade wargi, krew odpływa z ust
|
|
 |
|
kto jest kto przekonasz się doskonale.
|
|
 |
|
i gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz,
a tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześć.
|
|
 |
|
w końcu nóż wbiję w klatki,
bo lepiej by było, gdybyśmy byli martwi.
|
|
 |
|
a z ust kurwa mać, kurwa mać i kurwa mać.
|
|
 |
|
a twoje oczy to już nie moje okno na świat.
|
|
 |
|
mimo słońca ulice zaczęły moknąć.
|
|
 |
|
a ta arytmia może mnie zabije kiedyś,
a może nie.
|
|
 |
|
i teraz wiem, jak to życie można łatwo przegrać.
|
|
|
|