 |
Dzisiaj jest ten jeden z wieczorów, który chcę poświęcić na samotne picie. Znowu sobie nie radzę, świat wywraca się do góry nogami, a ja na to pozwalam. Zamiast naprawić popełnione błędy, wyciągnąć z nich wnioski, siedzę po ciemku w pokoju i jedyne co potrafię zrobić to wyjąć butelkę wina. Na nowo stracić panowanie nad emocjami i płakać, aż już nie będę mieć czym. Całymi dniami muszę udawać jaka jestem silna, wesoła, grać tą przereklamowaną rolę w marnym scenariuszu, napisaną przez najgorszego reżysera świata - życie. Jedynie wieczorami mogę pozwolić sobie na chwilę słabości, na odizolowanie się od drugoplanowych postaci, granych przez przypadkowych ludzi. Lubię tak samotnie siedzieć w ciemnym pokoju, przestać myśleć, cokolwiek udawać i uwielbiam chwilę, w której po kilku łykach wina zapominam co mnie tak naprawdę bolało.
|
|
 |
Wiesz, wydaje mi się, że zabrakło nam sił by walczyć. Mieliśmy miłość i siebie, i to by wystarczyło. Pozwoliliśmy odebrać sobie to wszystko, tak z dnia na dzień, stracić coś, co dawało szczęście. Zależało nam, ale co z tego, jeśli żadne z nas nie wyciągnęło ręki, by schwytać to, co upadało. Nasze uczucie rozbiło się na kawałki niemożliwe do sklejenia, a każde z nas poszło w swoją stronę. Przegraliśmy i nie wzięliśmy udziału po raz kolejny. Byliśmy zbyt słabi, by wygrać wojnę o naszą własność, o szczęście, o miłość. [ yezoo ]
|
|
 |
Do znudzenia powtarzam sobie,że tak być nie może, że to destrukcyjne, chore i niewybaczalne,że muszę się wyzwolić i zacząć żyć bez Niego. Bo średnio na ogrom cierpienia przypada kilka chwil wręcz kipiącego szcześcia. Nie potrafimy ze sobą żyć, popadamy ze skrajności w skrajność, bo nie ma żadnych stanów między rozpaczą a euforią. Boję się otworzyć oczy tuż po mrugnięciu, boję się postawić śmiały i stabilny krok, przeraża mnie perspektywa jutra i cały czas czuję presję udowodnienia czegoś światu. Nie chcę już tak żyć, bo to mnie wykańcza i z szyderczym uśmiechem ciągnie na dno i to dno, ten nieznośny upadek nie jest wcale końcem, bo wiem,że będzie tylko gorzej,gorzej i jeszcze raz źle. I nie chcę już krzyczeć światu w twarz,że życie jest do dupy. Chcę stabilizacji i spokoju. Nie chcę już Ciebie, ale nie potrafię zrezygnować. Nie potrafię i kurczowo trzymam Twoją dłoń, chociaż rozum tak głośno i dobitnie mnie karci. /nerv
|
|
 |
Pytasz się jak minął mi dzień bez ciebie, zajebiście, pragnę więcej takich.
|
|
 |
Człowiek wiele lat szuka szczęścia jakie daje mu miłość. Ludzie podążają za swoja drugą połówką. Jedni szukają całe życie, inni już ją znaleźli. Ci, których wypełnia miłość i radość, jakie ona daje, mogą powiedzieć, że czują się jak w niebie. Świat wydaję się lepszy, piękniejszy, rzeczywistość nabiera kolorów, a my obdarowujemy innych swoim szczerym uśmiechem. Tak, byłam w takim niebie. Czułam szczęście, którego słowa nie opiszą, czułam, że mogłam wszystko a nawet więcej, bo w moim sercu gościła miłość .Urok jaki na mnie rzuciła, był najwspanialszym jakiego doznałam. Jego niebieskie oczy oślepiały mnie, szeroki uśmiech dodawał otuchy, silne ramiona dawały poczucia bezpieczeństwa, a słowa, które wypowiadał wysokim, męskim głosem, uderzały prosto w serce, powodując uśmiech. Czułam się nadzwyczajnie, napełniał moje życie światłem, a ja chciałam podążać w jego kierunku. Jednak każde szczęście ma datę ważności, a życie szykuje dla nas pełno niespodzianek, niekoniecznie przyjemnych.
|
|
 |
nigdy nie był sam. nawet przez sekundę, nie mógł powiedzieć, że nie miał przyjaciół. był rodziną, bratem, kimś bardzo ważnym. byliśmy przy Nim zawsze, i codziennie staraliśmy się by na Jego twarzy gościł uśmiech. poświęcaliśmy dla Niego tak wiele. i co? oszukał Nas, tak bardzo. zdradził, zostawił... odszedł.. bez jakiejkolwiek walki, całkiem się poddając, tak bardzo Nas raniąc.. po prostu zniknął, na zawsze. || kissmyshoes
|
|
 |
byłeś najważniejszy. ważniejszy niż zdrowie, które tak bardzo traciłam będąc u Twego boku. ważniejszy niż zdanie rodziców, z którym walczyłam tak bardzo. ważniejszy niż przyjaciel, który ciągle się wkurwiał, i nie mógł sobie wybaczyć, że przez Ciebie ryczę. ważniejszy niż te białe kreski, które potrafiłam zdmuchnąć, gdy tylko mnie o to poprosiłeś. ważniejszy niż wszystko dookoła - najbardziej istotny, priorytetowy. || kissmyshoes
|
|
 |
[cz.1]w końcu, po prawie roku czasu byliśmy zmuszeni, a zarazem zebraliśmy się do tego, by normalnie porozmawiać. przez dłuższą chwilę siedzielśmy w milczeniu, po prostu na siebie patrząc. sączyłam kawę, zastanawiając się nad wspólnymi chwilami, i prawie trzema latami razem. gadaliśmy długo, o dziwo. potrafiliśmy odstawić na bok własne problemy, by móc porozmawiać o czymś co było teraz priorytetem. po godzinie dyskusji, narad i burzy mózgów, mieliśmy chwilę na oddech. wyszłam przed lokal żeby zapalić - Damian wyszedł za mną. "masz ognia?" - zapytałam, nerwowo wyjmując fajkę.
|
|
 |
[cz.2]podał mi zapalniczkę, lekko muskając moją rękę. spojrzał na mnie nagle. "to pierwszy dotyk od tak dawna" - powiedział cicho, szybko zmieniając temat. "strasznie trzęsą Ci się ręce" - dodał. spojrzałam na Niego lekko się uśmiechając. "to nic takiego" - powiedziałam, próbując zmienić temat. Damian palił fajkę, przyglądając się na zatłoczone ulice. "tęsknię za Tobą..." - wyskoczył nagle. spuściłam głowę w dół, próbując nie odpowiadać na pytanie, ale czułam na sobie Jego wzrok, który oczekiwał odpowiedzi. "za dużo się wydarzyło.." - nie dokończyłam, bo przerwał mi, łapiąc mnie za rękę.
|
|
|
|