 |
stała wpatrzona w niebo. wiatr delikatnie powiewał jej włosy, a twarz lśniła w blasku słońca. stała i zastanawiała się nad sensem swojego życia. myślała i łudziła się, że on wróci, że przyjdzie, że zrozumie swój błąd i przeprosi za głupie bezpodstawne oskarżenia. usiadła na ławce i zaczęła płakać. płakała jak małe dziecko, któremu odebrano zabawkę. ona, prawie dorosła dziewczyna, nie radziła sobie ze swoim życiem, nie radziła sobie z problemami i miłością. wszystko wydawało się zbyt trudne, zbyt ciężkie. chwilę potem stanął przy niej i otarł jej policzek. klęknął przy niej i mówił, że przeprasza, że żałuje, a ona? ona zaprzeczała, nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę, działając pod wpływem chwili, wstała i zaczęła biec. zatrzymał ją i patrzył prosto w jej zapłakane oczy. - dlaczego teraz przepraszasz, dlaczego wcześniej nie wierzyłeś, dlaczego? krzyczała mu prosto w twarz. - dlaczego? bo cię kocham i nie potrafiłem zaufać miłości. odpowiedział cicho, idąc w przeciwną stronę. / notte
|
|
 |
chciałam zacząć pisać pamiętnik. chciałam kupić sobie psa. chciałam poprawić się w nauce. chciałam zacząć czytać lektury. chciałam zwiedzić Kraków. chciałam przeprosić rodziców za wszystkie krzywdy. chciałam zapomnieć - o Nim, o bólu, o wspomnieniach. i wiesz, w końcu z tych wszystkich pragnień, zachciało mi się przestać żyć. [ yezoo ]
|
|
 |
wyciągam z szafy walizki. wrzucam do nich niepoukładane ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy. gdzieś pomiędzy bluzą a przetartymi jeansami wsuwam zdjęcie. obraz, na którym jestem szczęśliwa, bo mam obok mężczyznę swojego życia. po cichu wychodzę i walizki, które przed chwilą spadały z okna wkładam do auta kumpla. całuję po raz ostatni mamę, która zasnęła na kanapie i bezszelestnie zamykam za sobą drzwi. żegnam przeszłość z nadzieją, że powitam lepsze jutro. zamykam w swoim życiu pewien rozdział, w którym jedynym przewodnikiem była samotność. [ yezoo ]
|
|
 |
Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie.
|
|
 |
złapał ją za rękę i przytulił mocno do siebie. - chodź ze mną, powiedział, muskając ją w policzek. odwrócił się, zakrywając jej oczy. - to niespodzianka, dodał ruszając przed siebie. nie powiedziała nic. szła delikatnie stąpając po ziemi. - zamknij oczy, powiedział zsuwając jej dłoń z twarzy. poczuła, jak unosi ją do góry. - już możesz otworzyć, spójrz przed siebie, powiedział uśmiechając się. ona lekko otwierając powieki, spojrzała przed siebie. stali na wysokim wieżowcu, a widok sięgał, aż po obrzeża miasta. - boję się powiedziała. przecież wiesz, że mam lęk wysokości. zabierz mnie stąd. trzęsła się. - spokojnie, jestem tutaj, jestem obok, możesz mi zaufać. ruszył powoli w stronę krawędzi. - stój wyszeptała i szarpnęła się mocno. a on zbyt lekko unosząc ją nad sobą, wypuścił ją z objęć. czuła ogromny powiew wiatru. widziała ziemię i czuła jak leci. nie bała się, że zginie, bała się, że ten niefortunny wypadek rozdzieli ich na zawsze dlatego, że nie potrafiła mu zaufać. / notte.
|
|
 |
i wiesz, do dzisiaj nie wiem, dlaczego zostawiłam tobie, siebie chociażby w połowie. może myślałam, że wrócisz? może każdego dnia łudziłam się, że jednak żałujesz, że myślisz o mnie i nie wyobrażasz sobie życia, bez naszej miłości, ale wiesz, chyba byłam zbyt naiwna, by uwierzyć w to, że mógłbyś mnie kochać. / notte.
|
|
 |
no te kable w komputerze tam od wiatraczka mi się zjebały, ale podrasowałam je tymi od mikrofalówki i zapierdala jak szalony. / notte.
|
|
 |
tak cholernie tęskniłam za nim, za jego głosem, jego uśmiechem i wrednymi odzywkami. tęskniłam za jego uściskiem, zapachem i spojrzeniem. tęskniłam za ciszą, która tak często panowała między nami. tęskniłam za tym, że teraz nie mogę już kochać cię tak jak kiedyś. tęskniłam za przeszłością i za czymś do czego nie powinnam wracać. nigdy. / notte.
|
|
 |
boję się, że ktoś kiedykolwiek zastąpi ci to szczęście, które dotychczas daję ci ja. boję się, że ona również dostrzeże w tobie to wszystko, co widzę i odkryłam ja. boję się, że to ją będziesz podnosił i mocno do siebie przytulał. obawiam się też tego, że to ją powitasz pocałunkiem w czoło o poranku i tego, że stanie się dla ciebie wszystkim, boję się, że spadnę na drugi plan, że najzwyczajniej w świecie przestanę dla ciebie istnieć, że to ona będzie upiększać każdy twój dzień i, że to ona wyda się dla ciebie kobietą z którą chcesz spędzić resztę życia. boję się, cholernie się boję. / notte.
|
|
 |
odbierając nadzieję, odbierasz wszystko. wszystko z ciebie ucieka. ucieka miłość, serce przepełnione ogromnym uczuciem, ucieka szczęście i wiara w lepsze jutro. na przekór z brudnymi buciorami, wpycha się smutek, łzy i rozterka. i choć starasz się żyć jak każdy przeciętny człowiek, stajesz się szarym, pozbawionym uczuć tyranem, który wysysa z drugiego człowieka wszystko. stajesz się bezwzględny. nie liczy się nic. wmawiasz sobie, że nie masz uczuć, że nie potrafisz kochać i z dnia na dzień coraz bardziej w to wierzysz. ranić innych? dla ciebie to przyjemność. i chociaż codziennie oszukujesz sam samego siebie, nie potrafisz przestać. kilkanaście tygodni, doskonałych treningów wyszkoliły w tobie, twoje drugie ja. nie umiesz zapanować nad emocjami, upadasz coraz niżej i nie potrafisz się podnieść. popadasz w nałogi, zakrwawione ręce to twój azyl, a płaczące serce, dusi się w uścisku niespełnionej miłości. / notte.
|
|
 |
wiesz kiedy najbardziej zabolało jego odejście? nie, nie wtedy, gdy mówił mi prosto w twarz, że woli inną. najbardziej zabolało, gdy łzy płynęły po policzkach, a ja nie miałam nikogo, kto mógłby mnie w tych chwilach pocieszyć, nie było nikogo, kto powiedziałby jedno głupie i denne 'będzie dobrze', nie było nikogo, wszyscy odsunęli się jakby na pstryknięcie palcami. a ja, w tak krótkim czasie, przestałam udawać, że jestem silna, a wszystkie plany na przyszłość legły w gruzach. upadłam i poddałam się. poddałam się z braku miłości. / notte.
|
|
|
|