 |
Nawet tradycja, która trwała kilka już lat dziś straciła swoje całkowite znaczenie kiedy nie ma Go z Nami. Całe osiedle milczy, jest pogrążone w smutku, żałobie. Nikt się nie uśmiecha, nie wypowiada słów, które mają tak wielkie znaczenie dla wielu - Wesołych Świąt. - chłopaki podnoszą głowy, wymuszają uśmiech i znów je spuszczają, Wigilijny rytm, nawet rap nie brzmi już w samochodowych głośnikach. Poranna pora - cmentarz, wszyscy wpatrzeni w jeden grób. Kolejne łzy tęsknoty i znów jedno pytanie. | niby_inny
|
|
 |
Przepraszam, że zamiast bukietu róż dostawałaś ode mnie łzy, które spływały Ci po policzkach, każdego dnia. Przepraszam, że zamiast biżuterii dostawałaś ode mnie strach, kiedy spóźniałem się kolejny raz na niedzielny obiad. Mamo, przepraszam, że nie słuchałem Cie nigdy bo zawsze chciałem stawiać na swoim - mimo, że wiedziałem kolejny raz, że to właśnie Ty masz rację. Może nigdy się nie zmienię, nie dorosnę ale zawsze będę kochał Cie najmocniej jak tylko potrafię i to Ty Mamo będziesz już zawsze najważniejszą kobietą w moim życiu. Kocham Cie - Twój Dawid. | niby_inny
|
|
 |
Jutro jest poniedziałek - Wigilia. Chyba tak naprawdę to jeszcze do mnie nie dotarło. Spędzam kolejną godzinę przed pustą, białą kartką. Słowa nie tworzą całości, są rozsypane w nieład. To chyba nie dla mnie. Coś się wypaliło wraz z jego odejściem, stałe pytanie - jak się trzymasz? - Wymiękam. Przestałem wychodzić do ludzi, moim światem stało się puste mieszkanie. | niby_inny
|
|
 |
Opierałem się o barierkę na balkonie, dopalając szluga. Przyglądałem się uważnie widokom, jakie były przed moimi oczyma. Szare, zniszczone blokowiska, dzieci, które bawią się. Kopią piłkę i latają krzycząc coś do siebie. W głowie szumiał mi tylko dźwięk jego głosu, kiedy mówił, że ma trzy dni by wstawić się na psach do odsiadki. Dostał półtora roku, bez zawiasów, bez możliwości odwołania się od wyroku. Nawet przez chwilę nie pomyślałem by go zatrzymać, bo wiedziałem, że i tak moje słowa nic nie dadzą. W tej chwili opuszczam najwspanialsze miejsca, w których się wychowałem. - Amsterdam wita. - mówię do kumpla, kiedy opuszczamy granicę Polski, a on odpowiada mi tylko - Polsko żegnaj, żegnaj Polsko.. - zaciskając ręce mocniej na kierownicy samochodu. | niby_inny
|
|
 |
Kurwa. Nigdy nie pogodzę się z tym, że nie wrócisz. | niby_inny
|
|
 |
Kiedy wpadałem w najgorsze bagno, oni podawali mi pomocną dłoń pomagając wstać. Nie zostawili mnie nigdy, czuwali przy moim szpitalnym łóżku, kiedy lekarze nie dawali mi szans, na przeżycie - wierzyli. Bez namysłu, mogę nazwać ich Braćmi. Wiem, że co by się nie działo oni zostaną, nie sprzedadzą i będą trwać do końca swoich dni. Wiem, że są gotowi oddać za siebie życie - jeden za wszystkich, a wszyscy za jednego. Każdy z nich ma swoje zasady, których przestrzega mimo woli. Na sercu wytatuowany herb ukochanej drużyny, kolejna dziara zakrywająca blizny. Nie chcą widywać się na widzeń sali, choć jak psy wygrywają walkę, oni nie odpuszczają. | niby_inny
|
|
 |
Wszystkiego Najlepszego Mój Seksiaczku z okazji Twoich dwudziestych urodzin Brutusie :* . pamiętaj, że masz zawsze wsparcie Braci i co by się nie działo my Ci zawsze pomożemy i dobijemy ;) . Trzymaj się tam zagranicami Polski jeszcze się zobaczymy i zajaraaaaaaaaamy! tfój Dawiś . :*:*:*:* | >< wybaczcie, że wykorzystuje moblo w tym momencie do celów właśnych. ale sytuacja sytuacją, 5.
|
|
 |
Wróć. Ostatni raz, proszę. | niby_inny
|
|
 |
Choć teraz mieszkasz w ciszy... Te trybuny słyszą jak krzyczysz!
|
|
 |
Stał w progu mojego mieszkania cały zakrwawiony, krzywił się z bólu choć chciał go ukryć - Dawid mogę wejść? Nie wrócę do domu w tym stanie, nie mogę. - mówił spuszczając wzrok w dół. Od kilkunastu minut czekałem tylko na jego przyjazd, wieści o jego walce doszły do mnie szybciej, niż sama bijatyka się rozpoczęła. – Twój Brat może być trochę porysowany ale koleś, z którym ma się bić szybko powie basta. – informował mnie dzwoniący znajomy. Jak przewidzieli tak się stało. Usiadł na kanapie nie odrywając ode mnie wzroku. – Wygrałem. – w jego głosie było słuchać dumę. Przemywałem jego rany nie zważając na ból, który odczuwał przy każdym zbliżeniu środków z ranami – osobiście do tego uczucia byłem przyzwyczajony, On nie mógł wytrzymać - Nie masz litości. – zagryzał wargi z bólu, uśmiechałem się lekko czekając tylko na telefon od Matuli - wiedziałem, że znów będę musiał robić jej złudną nadzieję, że to był jego ostatni raz. | niby_inny
|
|
 |
I to wszystko wyniszcza mnie od środka , jak rak , wiem chujowe porównanie zważywszy na to iż jedna z bliższych mi osób zmarła na niego ale chyba wypaliły się we mnie wszystkie uczucia a już zwłaszcza te dobre. I jesteście tu , widzę wasze twarze ale wcale nie chcę na nie patrzeć. I mam tu ten stolik i biały proszek na nim , i nie wiadomo skąd trzymam nagle w ręku kartę kredytową i chyba nawet zwiniętą stuzłotówkę. I znowu zatracam się w tym świecie , bez odbioru. I jest dobrze , nie właściwie jest chujowo ale czy to ważne. I tak rano znów obudzę się w swoim łóżku albo łóżku całkowicie kogoś mi obcego mając świadomość iż udało mi się uciec z piekła jednocześnie zostając wyrzuconą z raju . / nacpanaaa
|
|
|
|