 |
Czasami najlepszym wyjściem jest wyjście za drzwi.
|
|
 |
Zdrowaś Marycho, buchów pełna. Bong z Tobą. Błogosławionaś Ty między innymi ziołami i błogosławiony efekt Twojej banii. Święta Marycho, matko rastów, staw się za zjaranymi teraz i w godzinie bani naszej. Zioło.
|
|
 |
główny bohater moich snów ma nieuleczalną chorobę niezdecydowania , prymitywną potrzebę łamania serc dziewczynom i nad wyraz perfidny urok osobisty.
|
|
 |
wrzesień? osiem kilo na plecach i On. co czterdzieści pięć minut.
|
|
 |
A życie niech będzie tym, o czym opowiadając wnukom będziesz kazała nie mówić rodzicom.
|
|
 |
spotkała Go dziś, dopiero po pół roku. spojrzał na nią z uśmiechem. ale nie tym co zawsze. to był uśmiech jaki kierujesz do zupełnie obcej osoby na mieście. nie poznał jej, tak myślała. trochę wyższa, opalona, z nowym kolorem włosów. i co ważniejsze - roześmiana. w tamtym roku była wrakiem człowieka. pewnie myślał, że nigdy się nie podniesie. a jednak teraz patrząc na nią jak na potencjalną zdobycz, usiłował zagadać. ale nie zapomni tej miny, która gościła na Jego twarzy, gdy kazała Mu spierdalać, nim wypowiedział choćby słowo. taka bezcenna mała zemsta.
|
|
 |
dostrzegła Go w parku. namiętnie wpijał się w usta jakiejś dziewczyny. jej serce na ten krótki moment zatrzymało swój rytm. wszystko stanęło w miejscu. musiała kilka minut wgapiać się w nich, bo w końcu dostrzegając ją kątem oka, odepchnął od siebie rudą. nim spostrzegła co robi - biegła do domu potrącając przechodniów. odwróciła się tylko raz. gonił za nią. chyba chciała by ją złapał, jednak wciąż biegnąc tym samym tempem, dotarła do domu. z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi. po chwili dobiegł i zaczął walić w nie pięściami. minuta. dwie. wciąż nie przestawał uderzać. wołał ją po imieniu. a ona nawet nie płakała. nie chciała. jeszcze nie teraz. w końcu uległa i otworzyłam drzwi, omal nie dostając pięścią. zaskoczyła Go, zadając tylko jedno pytanie: - Czy ty mnie kiedykolwiek naprawdę kochałeś ? - spojrzała w Jego rozbiegane oczy. milczał. to wystarczyło. zatrzasnęła Mu drzwi przed nosem i pobiegła do pokoju, uwalniając długo powstrzymywane łzy.
|
|
 |
Woleli udawać zajebiście szcześliwych niż w końcu poważnie porozmawiać o ich uczuciach co do siebie.
|
|
 |
i moje poranne postanowienie `dzisiaj nie płaczę` poszło się jebać.
|
|
 |
Uśmiech to skrzywienie, które wszystko prostuje.
|
|
 |
ufam. płaczę. przebaczam. i to mnie niszczy.
|
|
 |
Naucz się podłości i bądź w niej mistrzem
|
|
|
|