 |
czasem po prostu przychodzi taki moment w naszym życiu, że musimy zrezygnować, odpuścić i zapomnieć. nie ważne, jak cholernie by nam zależało i jak będzie to boleć, czasem tak należy. | endoftime.
|
|
 |
nie ważne jak liczną masz ekipę, liczy się zaufanie i jak serce chodzi z bitem.
|
|
 |
obudziłam się pełna energii, poranne słońce aż zapraszało na spacer. zwlekłam się z łóżka, jednocześnie wiążąc włosy i ubierając kapcie. przeglądnęłam się w łazienkowym lustrze, ubrałam spodenki i ziewając zeszłam na dół. wpadłam wprost na mamę. - Wszystkiego najlepszego, Kochanie ! - powiedziała i mnie uścisnęła. nie kapowałam o co chodzi. a, tak, faktycznie... przecież dziś moje urodziny. chyba jeszcze się dobrze nie obudziłam. - Dziękuję. - odpowiedziałam całując ją w policzek. - Ktoś coś dla Ciebie zostawił. W kuchni. - dodała po czym wyszła do ogrodu tylnymi drzwiami. weszłam do kuchni, rozglądając się. na stole stał wielki flakon, a w nim bukiet róż. czerwonych, ogromnych róż. pachniały zniewalająco. było ich na pewno ponad dwadzieścia. odnalazłam liścik. " Sto lat i spełnienia marzeń, Skarbie. będę po Ciebie o dwudziestej, odświętujemy. Kocham Cię." zrobiła mi się ciepło w sercu. i jak tu Go nie kochać ? / nieswiadomosc
|
|
 |
żyję już 5157, i nadal nie widzę w tym najmniejszego sensu. | endoftime.
|
|
 |
jeszcze nie raz zjebiemy coś w swoim życiu, albo ono zrobi to za nas.
|
|
 |
serce nigdy nie zapomni. i żebyś przyszedł tu na kolanach, ze łzami w oczach, błaganiami i bukietem kwiatów, powiem jedynie 'wypierdalaj'. / nieswiadomosc
|
|
 |
stałam nad kuchennym blatem, z zamiarem zrobienia sobie kanapek. jedną ręką otworzyłam lodówkę, wyjmując z niej ser i pomidora. wszystko jakby w zwolnionym tempie. wzięłam chleb z półki. otworzyłam szafkę i wyjęłam nóż do krojenia pieczywa. podniosłam duże ostrze przed twarz i jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w lśniącą srebrzyście powierzchnię. tylko jeden, być może kilka ruchów tego narzędzia, i byłabym znów przy Nim. znowu wróciłabym do swojego dawnego 'ja'. pamiętam jak razem robiliśmy kanapki, właśnie tu, na tym blacie, w mojej kuchni. rzucaliśmy wtedy w siebie kawałkami sera, albo smarowaliśmy się ketchupem. często też 'kłóciliśmy się', o to, kto robi lepsze kanapki. uwielbiałam te niby-sprzeczki, po których zawsze następował słodki rozejm. z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. nie odebrałam. wróciłam do robienia kolacji, bez żadnych emocji krojąc chleb, myślami będąc już w zupełnie innym miejscu. / nieswiadomosc
|
|
 |
chcesz wiedzieć co u mnie to pytaj, a wtedy odpowiem Ci, że jednak potrzebuję Cię bardziej niż myślałam. | endoftime.
|
|
 |
jest kimś kto daje mi swoją bluzę, idąc nocą przez miasto. kiedy szwędamy się gdzieś całą ekipą i każdy z Nas milczy to On zawsze łapie mnie za rękę i lekko się uśmiecha. gdy rzucam fochami to nie wytrzymuje i tak po prostu mnie przytula albo daje buziaka. | endoftime.
|
|
 |
kocham patrzeć w Jego oczy i widzieć w Nich tylko siebie. | endoftime.
|
|
 |
aż Ci zazdroszczę, że mnie znasz.
|
|
 |
były śmiechy, rozmowy, słodkie słowa i gesty. był On, było szczęście. | endoftime.
|
|
|
|