|
Każdego dnia zastanawia się dlaczego właśnie On, dlaczego śmierć zabrała Jej Ukochanego Tatę, którego nawet nie była w stanie dobrze poznać …
|
|
|
Nie dzieli Nas odległość, ale czas . Niedługo się spotkamy. Czekaj Tam, w Tym lepszym świecie, gdzie wszystko jest łatwiejsze...
|
|
|
Nie martw się, byłeś Aniołem i Bóg widocznie Ciebie Tam potrzebował, dlatego nie jesteś teraz z Nami ciałem, ale pamiętamy o Tobie i dla Nas zawsze będziesz tutaj, blisko ….
|
|
|
Kiedy dotykałaś mojej dłoni widziałem w Twoich oczach cały świat, jakby należał tylko do mnie. Gdy byłaś w moich ramionach, to moje życie było Tobą.
|
|
|
Nie kocham Cię za sposób w jaki mnie całujesz, choć przyśpiesza mi wtedy serce i czuję Twoją miłość. Nie kocham Cię za Twoje delikatne dłonie, chociaż idąc z Tobą za rękę mógłbym podążać na koniec świata uspokajając wzajemnym dotykiem duszę. Nie kocham Cię za Twoje piękne, zielone oczy, choć oddałbym wszystko za każde Twoje pojedyncze spojrzenie w moją stronę. Kocham Cię za to wszystko razem i o wiele, wiele więcej. Po prostu darzę Cię uczuciem większym od miłości, czymś przepięknym, jak Ty.
|
|
|
Chciałbym cofnąć się do czasów, gdzie ja i Ty, czasów gdy nie było mnie, bo byliśmy My, czasów kiedy wiedziałem co to szczęście, dzisiaj tylko wspomnienia i nic więcej.
|
|
|
Każdego dnia krzyczę do Ciebie, że jesteś moim sercem, ile tylko siły w gardle. Czekam na Ciebie tęskniąc za ciepłem Twoich dłoni na mojej klatce piersiowej, lub ramionach. Chcę położyć się obok Twoich obojczyków i opowiedzieć Ci szeptem jak mi bez Nas ciężko i jak wspomnienia naszych wspólnych chwil szczypią mnie w serce. Ciągle oddycham, abyś mogła jeszcze kiedyś poczuć jak przyśpiesza mi oddech, gdy stoimy wpatrzeni w siebie z błyskiem w oczach. Jeżeli będzie okazja, by dotknąć swoich policzków nawzajem i patrzeć jak drgają Ci powieki, udowodnię Ci, że zatrzymujesz mi dech w piersiach, kiedy wpatrujesz się w miłość, którą do Ciebie kieruję. Wypijemy whiskey i dotknę Twoich warg najdelikatniej jak potrafię. Powiem Ci jak bardzo często o Tobie myślę. Daj mi ostatni spacer trzymając Cię za dłoń. Proszę, daj mi jedno spotkanie bez krzyków i kłótni, abym na zawsze mógł zapamiętać odcień Twoich oczu i odruch klatki piersiowej podczas oddychania powietrzem z Tobą.
|
|
|
Pamiętam nasz czarny koniec zimy, kiedy nawet dopiero co kwitnące przebiśniegi były ciemne jak smoła.
|
|
|
Ból w klatce piersiowej, kontrast ciepłego ciała i chłodniej pościeli. Wpatruję się w ściany już od dłuższego czasu. Przypominam sobie różne sytuacje, które utknęły w mojej głowie już na zawsze. To wtedy, był jeszcze grudzień. Pamiętam mimo tego, że chciałbym zapomnieć i zabić wszystkie swoje wspomnienia jak najszybciej. Ty i ja ze strachem w oczach, że możesz już nigdy się nie odwrócić w moją stronę. Wiał jeszcze wtedy zimny wiatr, a moje dłonie trzęsły się od nadmiaru uciążliwych myśli. Odwróciłaś się z uśmiechem na twarzy. Wiesz, do dzisiaj pamiętam ten uśmiech najwyraźniej jak można. Teraz leżę wspominając dokładnie urywki z naszych wspólnych chwil, nawet tych sekundowych. W głowie rytmiczne dudnienie wypowiedzianych przez Ciebie słów kiedyś.
|
|
|
Jej bliskość była jak mieszanie wódki z kokainą, powodowała szybsze bicie serca.
|
|
|
1. Głowa zniżona nisko, udaję, że nie żyję, że umarłem sam, wracam do tego, o czym myślę wielokrotnie. Kocham Cię dużo bardziej, ale to nie wystarczy. Świat jest świński, jak tarzanie się w jesień w błocie, a każdy cholernie ubrudzić się musi. Mógłbym jedynie.. tylko trzymać Cię ciągle. Palą się światła, chociaż nikogo nie ma w domu. Nie wiem czy istnieję, czy chcę istnieć. Nie wiesz, że ja powinienem być facetem, a nie bladym okropnym porównaniem tego kim jestem dla Ciebie? Ciągle uczę się żyć i przezwyciężam śmierć, grawitacja pokonana, gorzej z głową. Nie wszystko robię przyzwoicie i dobrze, ale myślę, że miło byłoby się przy Tobie zestarzeć, ale niebo wzywa. Co ja powiem matce? jak wytłumaczyć jej, że przyjdzie do domu, otworzy drzwi, jak zawsze powiedzieć mi 'dobranoc' a zastanie pusty pokój oddany we władanie samej nicości i strachu po mnie? Nie zrozumie i będzie szukać nieskończenie własnego syna, aż straci nadzieję i znienawidzi mnie, ale w oczach ciągle będzie miała tęsknotę.
|
|
|
2. Pewnego dnia usiądzie na parapecie i będzie czekać, szepnie sobie 'poczekam' w swojej naiwności. Najcichszy szelest przy drzwiach wejściowych będzie powodował szaleńczy zryw i bieg, że może to ja, wróciłem wtulić ją w swoje ramiona i wyszeptać ciche 'już będę zawsze' Z bezradności zamknie się w końcu w sobie, to już nie będzie ta kobieta, matkom się takich rzeczy nie robi, przecież nie chciałbym zrobić tego osobie, która tyle lat mnie wychowywała. Nie chciałbym, prawda? Jestem jak dziecko, to jest już sam ból, będę krzyczał, darł się. Wyjadę, wszystko zapomnieć, pozwolę wspomnieniom ukryć się w zwojach mózgu i tam permanentnie skonać. Bez biletu powrotnego z możliwą opcji zmartwychwstania. 'Między nami mosty płoną brzegi niewidoczne w kłębach dymu' Kocham Cię. Nadzieja to piękna strzelba dla głupców, marna podróba w jakimś markecie. Mamo, naprawdę kocham Cię.
|
|
|
|