 |
Myślała zatem o nim, nie chcąc o nim myśleć. Im bardziej o nim myślała,
tym większą czuła wściekłość, a im większą czuła wściekłość, tym
bardziej o nim myślała doprowadzając się do takiego stanu, że nie mogła
już tego znieść. Zatraciła poczucie rozsądku.
|
|
 |
To straszne, ja kobieta, która miała być niezależna i bawić się facetami spotyka nagle kogoś , o kogo matrwi się bardziej niż o siebie, o kogo jest bardzo zazdrosna i sama nie wie kiedy nie może już bez niego żyć...
|
|
 |
Złotko, patrzyłeś na mnie słodko tak, a Twoje oczy to było moje okno na świat. ♥
|
|
 |
Wszystko mogę przeboleć, ale nie to, że świat stracił Ciebie, że znów brakło Twojego głosu i to puste miejsce przy stole.
|
|
 |
Może kiedyś miniemy się gdzieś na mieście. Ja Twoje oczy zapamiętam, choć co innego z nich wyczytam...
|
|
 |
Darłam się wniebogłosy na porodówce, gdy on wsiadał na swój nowy, komunijny rower. Z kolei kiedy ja zakładałam śnieżnobiałą sukienkę i mknęłam w wianuszku do kościoła, on mocno zakrapiał już swoją osiemnastkę. Wyśmiałby kogoś, kto podsunąłby mu jeszcze jakiś czas temu pomysł, że będzie z taką małolatą. Ja też sceptycznie pokręciłabym głową w zderzeniu z wizją posiadania o dziesięć lat starszego faceta. Dzisiaj? Liczby nie mają znaczenia. Nie ilość doświadczeń, a ich jakoś, liczy się dla nas obojga. Nie ten cholerny wiek, tylko światopogląd, nastawienie, priorytety i po prostu to, jacy jesteśmy. Nie znalazł mnie, szukając informacji w dowodzie osobistym - pogrzebał w serduchu. Ja nie analizowałam jego aktu urodzenia - tylko charakter. Obydwoje baliśmy się tej sytuacji. I zarówno ja, jak i on, kryliśmy się z tym, przymrużaliśmy oczy, chowaliśmy do kieszeni początkowe wątpliwości i skupialiśmy się na tym, co wydawało się ważne - poznaniu. I trafiliśmy.
|
|
 |
Przestałam zastanawiać się, jak wykonać kolejny krok. Odsunęłam od siebie każde z pytań, czy wypada, czy powinnam, co mi to da, czy nie pożałuję. Zebrałam w sobie pokłady odwagi, która pozwoliła mi brać odpowiedzialność za to, co robię, mówię i czuję. Ludzie próbują podcinać mi skrzydła, a ja z każdą ich próbą wznoszę się wyżej tak, by mieli trudniej ich dosięgnąć. Do cholery, przecież mogę zapieprzać na swój sukces. Mogę marzyć. Mogę kochać. Mogę się uśmiechać i mogę być szczęśliwa. Nic nikomu nie zabieram - przecież szczęście można mnożyć. Starczy dla wszystkich. Otwieram serce, ot co. Pozwalam mu szeptać pragnienia.
|
|
 |
To ja - w przekroju sześciu lat. Ja na różnych etapach, ja reagująca na zmiany, ja dokonująca co i raz kolejnego przemeblowania w swoim życiu. Ja zmieniająca nastawienie, ja naprawiająca serce, by za chwilę znów zafundować mu bieg survivalowy. JA - od początku, od pierwszych słów, aż do teraz. Prawdziwa, szczera, choć na różnych etapach, wręczająca nieco inną wizytówkę. Po pół roku uchylam Ci drzwiczki, a Ty zdecyduj, czy znów - na nowo - chcesz mnie poznać.
|
|
 |
Ta miłość przetrwa wieki, albo w końcu umrze.
|
|
 |
Tyle Twoich słów w głowie ciągle mam. Tyle pięknych słów, że uwierzyłam, że już zawsze będzie tak...
|
|
 |
jutro i tak okaże się fałszem, wiec to bez znaczenia
|
|
 |
Zawiódł mnie on jeden, a poczułam nagle jakby cały świat nie był wart mojego zaufania...
|
|
|
|