 |
|
cz17..Otworzyła oczy i spojrzała na zegarek. Jest dopiero 7:00! Wstała i poszła do kuchni. Z blatu wzięła czajnik i nalała do niego wody, którą nastawiła. Z szafki wyciągnęła kubek i nasypała do niego kawy. Ach, co za dzień... Musi dzisiaj jeszcze posprzątać i odebrać babcię ze szpitala...
Zalała sobie kawę i spróbowała.
'-O matko... Jak mogłam zrobić coś tak obrzydliwego?' - pomyślała.
Wylała kawę do zlewu. Postanowiła się ubrać. Wzięła ciuchy wiszące na krześle, po czym zaczęła je ospale na siebie wciągać...
*W tym czasie w szpitalu.*
- Siostro!
- Tak, proszę pana?
- I co z nim?
- Kiepsko... Wie pan, to chyba nie był najlepszy moment na to, by mu to powiedzieć...
- Teraz to i ja to wiem... Podała mu pani leki uspokajające?
- Tak. Już nawet zaczęły działać... Na całe szczęście...
- Jak to 'na całe szczęście'?
- No bo pacjent jest chorobliwie nieuprzejmy...
- Musi go pani zrozumieć...
- Wiem to... I staram się.
- Dobrze. Może już pani iść...
Otworzył drzwi do sali 13.
- Jak się czujemy?
|
|
 |
|
Twoje ciepło, Twoje oczy, śliczne perfumy, to jak całujesz, wkurzasz, piszesz. Sprawiasz, iż z dnia na dzień jesteś mi coraz bliższy.
|
|
 |
|
lubię Cię tak trochę z całej siły.
|
|
 |
|
"Gdy pierwszy raz napisałeś nie miałam pojęcia, że się w Tobie zakocham. Stało się, poznałam Cię i zobaczyłam jak podobni jesteśmy. Idealni dla siebie."
|
|
 |
|
Musisz, czasem musisz uciec, musisz zabrać kurtkę, wyjść, musisz trzasnąć drzwiami, musisz odejść z przeszklonymi oczami. Musisz zostawić go ze wspomnieniem Ciebie jako tej słabej, kruchej istoty, która Go najbardziej potrzebuje, podobnie jak Ty masz mieć w głowie Jego obraz - z twarzą w dłoniach i krzykiem, który odbił się echem o ściany. Nie wolno Wam zostać na tych samych metrach kwadratowych, dusić się toksycznością i obrzucać się wciąż pretensjami. Musicie odetchnąć. I musicie się kurewsko źle czuć, nie móc odnaleźć spokoju i zrozumieć, że tylko przy sobie jest Wam stuprocentowo dobrze.
|
|
|
|