 |
|
Wczoraj było do dupy, dzisiaj jest do dupy, jutro pewnie też będzie do dupy. Czyżby upragniona stabilizacja?
|
|
 |
|
Potem, przez następne miesiące, wydawało mi się, że żyje za kare. Nienawidziłam poranków. Przypominały, że noc ma swój koniec i trzeba znowu radzić sobie z myślami.Ze snami było jakoś łatwiej ...
|
|
 |
|
Bo nie znosze tych sztucznych uśmiechów, tych Waszych poematów, słodkich jak miód, bolących jak cholera
|
|
 |
|
jak to sam nazywał, na nie na poważnie miłość,
|
|
 |
|
gdy widzę Cię szczęśliwego z inną, mam odruch wymiotny.
|
|
 |
|
spróbuj mnie jeszcze raz, może być to ostatni.
|
|
 |
|
Na nieszczęście, to przykład ironii,
Dzień dobry od dziewczyny w samym środku orgii
|
|
 |
|
Luz spokój, on mówił, że to zrobi. Miał przecież wszystko.
Spadochron się nie otworzył.
|
|
 |
|
ze wzrokiem na ekranie i kokainą w zatokach,
dziś jest jej wielki dzień,
dziś jej pierwszy pokaz
|
|
 |
|
rzucać to namiętne spojrzenie z billboardu,
i świecić swą urodą na witrynach kiosków
|
|
 |
|
zdeterminowana w swych planach bo chciała błyszczeć
|
|
|
|