 |
|
liczę na cud wbrew temu co nam pisane,
rzuceni na skałę, pośród łez wywołujemy zamęt
|
|
 |
|
bezsenność, szklana pułapka, jak czysty instynkt,
z uśmiechem sadysty, kierunek wydrapują blizny
|
|
 |
|
szukam drugiego dna, może tam być wyjście
dla 21 gram
|
|
 |
|
emocje jak pierwiastki zła, nazbyt mgliste ja,
w schizofrenicznych snach - tak brak mi odwagi,
brak mi słów by pogardzić nami bez sensu,
zatem tonę we łzach jak krople deszczu
|
|
 |
|
zaiste strach to wszystko co mam dziś
|
|
 |
|
sam tracę siłę i nie winię nas, wydycham promile pod wiatr,
znowu przygryzam wargi, przemywam twarz wpatrzony w sufit nostalgii
bez gwiazd, jak w bezmiar porażki
|
|
 |
|
oczy otwarte szarpią obraz, sine dłonie łapią wydech
|
|
 |
|
śmiejemy się , by potem zalewać się łzami.
Wywołujemy zazdrość , by potem zazdrościć.
Kłamiemy , by potem słuchać kłamstw.
Kochamy , by potem cierpieć.
|
|
 |
|
lewituje w nieważkości, naćpany ciągle, suko w kosmosie czas zapierdala wolniej
|
|
 |
|
ufam tylko faktom, a nie pięknym słowom
|
|
 |
|
zepsuty umysł daje mi przewagę
|
|
 |
|
chyba nie zaprzeczysz? ludzie mogą robić wielkie rzeczy i to nieważne ile hajsu brzęczy w kielni
|
|
|
|