 |
chciałabym Ci wystarczać. tak idealnie pasować do bioder, marzeń i Twojego domu. już zawsze na zawsze być.
|
|
 |
pomaga mi leczyć stare rany, a przynajmniej swoją obecnością opatruje je, uśmierzając ból.
|
|
 |
i dzisiejszego ranka obudziłam się ze świadomością, że na myśl o Nim mój żołądek już nie skręca się od tłumionych emocji, miłości pragnienia, tęsknoty, że na dźwięk Jego imienia serce nie uderza w szaleńczym tempie, że On już nic dla mnie nie znaczy. z jednej strony powinnam się z tego cieszyć, w końcu wreszcie skończą się moje cierpienia pod tytułem "tak bardzo chciałabym z Nim, być chociaż wiem, że to się nie zdarzy", ale z drugiej serce, które kiedyś w całości wypełniał On, zionie nieopisaną, wręcz bolesną pustką.
|
|
 |
przesolona od słonych łez rzeczywistość.
|
|
 |
widocznie wszystko co się dzieje, dzieję się po coś, dzieje się po to, by w przyszłości wyciągnąć wnioski i nie ryzykować swojego szczęścia.
|
|
 |
wręcz uwielbiam tą złość w twoich oczach gdy tylko zobaczysz mnie z innym. to uwielbiam, ale już nie znoszę, gdy to jakieś inne przyczepiają się do Ciebie.
|
|
 |
kiedy mocno tego pragnę, to nic z tego. muszę poczekać, aż mi przejdzie, a wtedy, w najmniej spodziewanym momencie - jesteś znowu. ale potem znowu zaczyna mi zależeć i znowu spieprzasz. to już taki schemat, wbudowany w moje życie.
|
|
 |
kochanie, to nie jest tak że ja Cię będę kochała a ty mnie będziesz ranił. nadejdzie czas kiedy wszystko się odwróci.
|
|
 |
chcę być Jego żoną i mieć wytatuowane na nadgarstku Jego imię.
|
|
 |
pamiętam jak na początku naszego związku siedzieliśmy u niego w domu popijając ulubione piwo. weszli do pokoju jego bracia, którzy wrócili z imprezy nieźle pijani. - stary, ta Twoja panienka to niezła dupa. - stwierdził jeden mierząc mnie wzrokiem. - zgadzam się. gdyby nie to, że jesteś moim bratem już dawno bym Ci ją odbił. - wybełkotał drugi opierając się o ścianę. - weźcie wyjdźcie zanim zrobię to za was. - syknął przygryzając wargę, zawsze to robił gdy się denerwował. - Michaś, daj spokój. - rzuciłam cicho. - oo i jak ładnie do Ciebie mówi, pilnuj jej stary. - powiedział jeden. odstawił piwo chcąc wstać. złapałam go za bluzę uniemożliwiając jakikolwiek ruch. - macie szczęście. - rzucił w ich kierunku. wyszli posyłając mi buziaki. - pedały pierdolone. - syknął pod nosem kolejny raz przygryzając wargę. zawsze był zazdrosny, nawet o swojego ojca, który zawsze puszczał mi oczka przechodząc obok.
|
|
 |
wolę siedzieć z chłopakami, którzy wywołują na mojej twarzy uśmiech, niż z dziewczynami, które siadają w kółku i obrabiają każdemu dupę.
|
|
|
|