 |
uwielbiam to co czuje kiedy z nim jestem. to w jaki sposób mnie dotyka też. ale najbardziej w tamtej chwili kiedy z nim byłam podobało mi się to. jak zamykałam oczy, przytulając się do niego. wdychałam ten zapach. to cholerne bezpieczeństwo, którym przesiąkał. otwierałam je, po kilku sekundach, a on był. cały czas przy mnie.
|
|
 |
`Tutaj codziennie uczę się, że nie ma uczuć
Jest tylko hajs, seks, hajs i trochę brudu`
|
|
 |
myślisz, że sobie radzisz i nagle ktoś napierdala ci przeszłością po plecach
|
|
 |
co u mnie? jak zwykle. coś się sypie. ktoś się kłóci. ktoś się czepia. ktoś przychodzi. ktoś odchodzi. a ja zostaję.
|
|
 |
Tak bardzo chciałbym widzieć cię więcej, trzymać za rękę, kopać powietrze. Opowiedzieć ci, jak bardzo zwariowałem?
|
|
 |
Bywa tak, że gdy dużo dajesz, a w zamian nie dostajesz tak naprawdę nic, budzisz się pewnego dnia i stwierdzasz, że jest ci bez różnicy. Że w sumie jesteś tak wyprany z uczuć, że nie masz ochoty na żadne interakcje danego typu. Z kimkolwiek.
|
|
 |
mam do ciebie cholerną słabość... co nie zmienia faktu. że boje się. tego, że mnie skrzywdzisz.
|
|
 |
-chyba mnie popierdoliło.-pomyślałam wychodząc z drogerii. zatrzymałam się. wyciągnęłam z torebki małą buteleczkę z pomarańczową substancją w środku. spryskałam się nią, zamykając oczy. jego zapach unosił się w powietrzu. wtuliłam nos w bluzę. pełną jego obecności. jakby był przed chwilą obok mnie. -nic ci nie jest.?-zaczepiła mnie nieznajoma. pokręciłam przecząco głową. ruszyłam boczną drogę w kierunku parku. nie widziałam niczego przed sobą. jego zapach pomieszany z moimi słonymi łzami... tak to była przerastająca mnie tęsknota. która zamiast butów kazała mi kupić te cholerne perfumy...
|
|
 |
to mogło się nie zdarzyć,
to mogło nam się nie przytrafić, nie.
|
|
 |
Jeśli coś Ci się nie podoba, to nie analizuj, tylko zmień to.
|
|
 |
najchętniej zabroniłabym dniom, aby mijały bez ciebie...
|
|
 |
"widzę... usta walczą. ubrania spadają. spadają... widzę... serca walczą. dalej spadamy. spadamy ..."
|
|
|
|