|
Gdzie nie spojrzymy będzie ładnie,
bo zamieszkamy wśród ogrodów...
Znajdziemy powód by być z sobą
albo będziemy bez powodu...
|
|
|
ten dzień to tylko chwila, klaśnięcie w dłonie żywot motyla. Zamknięcie powiek, jednosylabowy wyraz.
|
|
|
garniemy się do siebie jak opętane bańki mydlane
|
|
|
trzynaście dni ma tydzień, trzynaście miesięcy rok, trzynaście długich godzin od rana po noc, trzynaście smutnych spojrzeń na tuzin twoich wad.
|
|
|
A na koniec lek, chemiczny jakiś środek, co zatamuje krwotok łez, uspokoi drżące dłonie, zlepi serce co to rozpadnie się na pół, kiedy stracisz to wszystko i wszystkich przyjaciół.
|
|
|
Ty sie w nasze martwe, ślepe oczy schowaj i dalej przez ten durny żywot matko prowadź. Tylko nie ucz nas jak latać, bo nie sztuką jest latanie, sztuką miękko wylądować
|
|
|
To dzięki tobie już się nie boje klimatycznych zmian i lokalnych podtopień, wiem że kiedy przemokniemy do cna oboje, w wino zmienię wode
|
|
|
To dzięki tobie jeszcze jakoś trzymam sie w pionie, to dzięki tobie, lepszymi czynisz rzeczy złe i nie tonę
|
|
|
na śmierć zapominać chcę twe zakamarki, ciała detale, zapach, śmiech, wyrzucać precz jak rzeczy z głowy już raz wyrzucone.
|
|
|
nie miotam się, nie rzucam,
nie bronię się,
z każdą minutą, każdym nowym dniem
kocham cię
coraz mniej.
|
|
|
już świt słońce wali w drzwi,
lepiej już idź,
musisz już iść.
|
|
|
lubimy sie zabawić lubimy dobry seks lubimy wypić i zapalić ale kiedy zostajemy sami żyjemy marzeniami o dalekich podróżach i o wielkich wygranych o szybkich samochodach i dziewczynach z żurnali
|
|
|
|