 |
A piłeś przecież jak as, zasady na pamięć znałeś
Kochanie miała nas rozdzielić starość, a nie twoje chlanie
|
|
 |
Więc zróbmy o tym coś, nagrajmy, pomówmy dziś
Bo kiedy cię zabraknie nie chcę trzy lata pić
|
|
 |
Odezwij się w końcu , cisza boli .
|
|
 |
a dziś się ubiorę w stylu: 'zobacz, baranie, co straciłeś '
|
|
 |
w dzisiejszych czasach nie liczy się twoje wnętrze, pokręć dupą, zdobędziesz wszystkich.
|
|
 |
Chcę dotknąć nieba. Ale to tak z Tobą, bo sama nie dosięgnę.
|
|
 |
- jak myślisz czemu to robi ?
- bo jest taki sam jak oni wszyscy z stamtąd.
- głupia byłam..
- nie głupia, zakochana zupełnie jak ja i podobnie skończyłaś.
- Oo.
|
|
 |
Bo tak to w życiu bywa, że ludzie przychodzą i odchodzą, mydląc oczy, że ważni jesteśmy, że nasze zdanie ma znaczenie, że to, że tamto, że sramto. A potem pyk. I ich nie ma.
|
|
 |
- a jeśli pewnego dnia będę musiał odejść ? - to spierdalaj !
|
|
 |
Kocham moje łóżko, a ono kocha mnie. Niestety budzik nie potrafi zaakceptować naszego związku.
|
|
 |
wyszłam z autobusu. podbiegłam z ciężką torbą do stęsknionej mamy. od razu poznałam Twoją blond czuprynę i tą blondynkę obok. lekko wbiłam Ci palca w żebro. odwróciłeś się i z ogromnym entuzjazmem zacząłeś mnie witać. nie wiem czy kiedykolwiek tak ogromnie cieszyłeś się na mój widok. miałam wrażenie, że gdyby nie Twoja dziewczyna, rzuciłbyś się na mnie i przytulił. wyciągnęłam do niej rękę - Martyna. - powiedziałam z uśmiechem. - Ola. - patrzyła na mnie z wielkim uśmiechem na ustach i tak jakby chciała się coś zapytać. w końcu spojrzała na Ciebie: to ta Martyna? - tak to właśnie ta Martyna. - powiedziałeś z takim dumnym uśmiechem. - i wszystko jasne! - uwieńczyła naszą rozmowę ogromnym uśmiechem na ustach. wiem, że dużo tych przeróżnych uśmiechów, ale każdy z nich był niepowtarzalny, to było niesamowite przywitanie.
|
|
 |
nie mogę uwierzyć, że trzy najwspanialsze dni mojego życia dobiegły końca. ta wycieczka była inna niż wszystkie. mimo jęków po siedmiogodzinnym marszu na Baranią Górę i tak wspaniała piętnastka następnego dnia wdrapała się na Czantorię. piętnaście upadków przy schodzeniu. dobrze, że szłam z kumpelą za ręce. nasza impreza z tą okropną pizzą. nocne rozmowy z ekipą, ta niesamowita atmosfera. tego nie da się zapomnieć. wpadłam do rzeczki, a potem oblana przez kolegę. moja wychowawczyni z papierem toaletowym na nosie. " nie chciała się opalić ". i to wszystko uwiecznione zajebistą lustrzanką koleżanki. o! bym zapomniała. gra w butelkę i przebrania kolegi za dziewczynę. stanik, spódniczka, różowe okulary. wyglądał bosko. kisielki robione o północy. smutno mi, że to już koniec, ale z takimi wspomnieniami ciągle się śmieję. nareszcie się śmieję. nareszcie jestem szczęśliwa.
|
|
|
|