 |
Nie my, my to sie nie nie znamy juz prawie,
czasem napiszesz cos zza oceanu,
Jakieś MYŚLI ledwie poukładane
wrzucisz mi zrób Skrzynki ZE spamem
|
|
 |
Tęsknimy, choc nie nie mówimy o Tym, bo przecież NIE MA Się czym chwalić. Myślami ZBYT często wracamy zrób przeszłości, w której Się zatracamy. Próbujemy zyc na Nowo, ale wciąż Mamy ZA SOBA niedomknięte Rozdziały. Nieraz juz na Starcie tracimy się, Mamy co. Boimy Się ryzyka i nie nie ryzykujemy. Chcemy walczyć, ale nie nie zrobić Konca potrafimy. Jestesmy silni, choc tak często ZBYT słabi. Niszczymy się, Co Kochamy, Kochamy się, niszczymy co. Gubimy Się, ciagle Się gubimy, upadamy, przegrywamy, rozpadamy Się wewnętrznie, płaczemy, śmiejemy i znów gubimy ... Zdobywamy szczyty, chwile pozniej je tracimy. NIE wiemy Jak żyć, Nie wiemy komu ufać i coraz częściej brakuje nam sily
|
|
 |
I dziś leżąc w łóżku, wspominam. Wspominam każdy dzień, każde słowo, każdą obietnicę. I łzy napływają mi do oczu. I zaczynam płakać. Bo jestem tak cholernie bezsilna na ten cały ból. Bo to wszystko mnie najzwyczajniej przerasta. I po prostu tego nie wytrzymuję.
|
|
 |
Twoje pocałunki za każdym razem moim życiowym ewenementem.
|
|
 |
Po dziesięciu dniach gorącego śródziemnomorskiego klimatu, znów wychodzę tutaj, w te pełne chłodnego powietrza wieczory na balkon. Znów ścianki kubka pełnego kawy parzą mnie po dłoniach. Tym razem jednak dodatkiem są ramiona lekko obejmujące mnie w talii i cichy szept, żebyśmy wracali do środka, bo za chwilę zacznie padać. Po kilkunastu minutach pierwsze krople uderzają o szyby, mieszając się z odgłosem naszych przyspieszonych oddechów i moim mimowolnym zastanowieniem, która część Jego ciała jest bardziej bezwstydna - czy dłonie ściągające ze mnie kolejne ubrania, czy wargi wykonujące tak wirtuozyjną serię pocałunków na każdym skrawku mojej skóry.
|
|
 |
Ściąga ze mnie koszulkę pomimo tego, że nie chcę Mu pokazać swoich pleców. Obraca mnie tyłem na swoich kolanach i cicho się śmieje. - I przez to miałbym przestać Cię uwielbiać? Przez schodzącą Ci z pleców skórę? - mamrocze z coraz większym uśmiechem. Daje mi serię buziaków biegnącą wzdłuż kręgosłupa. - Głuptasie Mój, nie przestanę nawet gdyby ta skóra schodziła Ci z całego ciała, nawet jeśli się zestarzejesz i będziesz mieć tysiące zmarszczek, nawet jak będziesz dla całego świata całkiem ohydna, dla mnie pozostaniesz moim prywatnym cudem tego świata. Nie wiesz nawet jak precyzyjnie mnie na to zaprogramowałaś.
|
|
 |
Masuje mnie po kręgosłupie, a nagłe dreszcze rozchodzą się po każdej części ciała. To niebezpieczne. Oboje to odczuwamy. Delikatnie całuje mnie za uchem, mogę bliżej poczuć Jego zapach. Gęsia skórka pokrywa moje ciało, a on masuje je lekko, z uśmiechem. Wchodzimy w strefę największego zagrożenia, już tylko cienka linia dzieli nas od miłości.
|
|
 |
Do niedawna każdy poranek był katorgą wiążącą się ze stawieniem czoła kolejnemu dniu, który jak cudowny by nie był - miał dotrzeć do wieczoru identyfikującego się z sunącymi po policzkach łzami. Do niedawna, bo teraz przekręcając się na drugi bok, wpadam na Niego. Oddycham z ulgą, kiedy okazuje się, że nie obudziłam Go. Nie chcę, żeby już wstawał. Obserwuję przez chwilę Jego wargi, garbaty nos, który tak uwielbiam, włosy, które sterczą gdzieniegdzie po spaniu, klatkę piersiową unoszącą się przy każdym oddechu. Zaczyna się uśmiechać, a ja przed chwilę myślę, że śni Mu się coś miłego, lecz wówczas mruczy półgłosem "czuję, że na mnie patrzysz", rozchyla powieki ukazując wzrok, który uwielbiam i nachylając się w moją stronę całuje mnie jakby z gwarancją, że ten dzień zakończy się równie pięknie jak się rozpoczyna.
|
|
 |
I pushed you away, although I wished you could stay.
So many words left unsaid but I'm all out of breath.. / Of Monsters And Men - Sinking man
|
|
 |
And sometimes I find myself standing in the stairs
with eyes so blank and unsure,
realizing this is not where I want to be
and not where I want to go.. / Of Monsters And Men - Phantom
|
|
|
|