|
"A później? A później i tak spotyka się kogoś, kto umie łączyć naturalną dobroć z szacunkiem do siebie. Wtedy dociera do nas, że są osoby, z którymi życie jest równie dobre, ale jednocześnie nie przypomina walki o przetrwanie i że ten ktoś, nie musi być skurwielem, żeby czuć się przy nim jak na emocjonalnym rollercosterze. Uświadamiamy sobie, że można być zaskakiwanym nie wybuchami złości i milczeniem, ale raczej kolacją w Rzymie i seksem na dywanie w salonie."
|
|
|
Nie o każdy związek warto walczyć, bo niektóre są jak teledysk disco polo, tylko, że bez muzyki. I smakują jak sushi z Biedronki. Są zimne, gumowe i suche, a jedyne co chcesz zrobić po konsumpcji, to zamknąć się samotnie w łazience. Miłość nie polega na tym, że się poświęca wszystko, czas, godność, szacunek do siebie, swoje marzenia, pragnienia, cele oraz przyjaciół, aby tylko z kimś być. Jeśli ktoś tak zrobił, to jest chory. A jeśli przy tym uważa, że miłość musi być bezwarunkowa, i w jej imię powinno się znosić różne rzeczy, to informuję, że jak ktoś szmaci drugą osobę to jej nie tylko nie kocha, ale też zwyczajnie nie szanuje. A skoro jej nie szanuje, to i tak ją/jego zostawi." (2/2)
|
|
|
Przestań karać drugą stronę.
Przestań gardzić.
Przestań dogryzać.
Przestań szukać zaczepki.
A jeśli nie potrafisz przestać to odejdź.
Nie wyładowuj swoich frustracji za niepowodzenia w pracy, czy w życiu na osobie, która z Tobą jest.
Twój partner/partnerka nie jest odpowiedzialny/a za Twój nastrój. Za twoje emocje.
A jeśli nie potrafisz przestać to odejdź.
Masz coś do powiedzenia na temat związku, w którym jesteś? To powiedz to osobie z którą jesteś. Nie mi, nie cioci Halince z Wałbrzycha, nie psiapsiom. Tej osobie.
A jeśli nie potrafisz przestać to odejdź.
Przestań dawać kolejne szanse. Reanimacja związku to nie są kolejne szanse. Jak ktoś je ciągle dostaje to się do nich przyzwyczaja. I w końcu macha ręką mówiąc: pomarudzi, pomarudzi, ale mu/jej przejdzie. " (1/2)
|
|
|
juz wiem dlaczego ludzie byli nam przeciwni, nigdy im nie wybacze że nie powiedzieli mi od razu całej prawdy o Tobie, o nas, o naszym życiu, o tym że masz mnie w dupie, że jesteś ze mną z litości i chcesz mnie tylko wykorzystać, byłam z toba szczera, chciałam dać Ci prawdziwe szczęście, cieszyłam się każdym dniem który zbliżał nas do wspólnej przyszłości a ty kpiłeś ze mnie, zaszlam w ciążę, urodziłam cudownego syna, nigdy nie pokazałes ze Ci zalezy, ze chcesz stworzyć z nami rodzinę, że jesteś tego pewny tylko potrafiłes oszukiwać i wmawiać nam ze jesteśmy jedyni w twoim życiu a teraz najbardziej cierpi na tym dziecko, mogłeś od razu powiedzieć, że on nie bedzie owocem naszej miłości, tylko moja miłością.
|
|
|
'pierwszy raz ktoś potraktował mnie jak szmate. to co było kiedyś to jeszcze nic, teraz wybaczam każdemu facetowi wszystko co kiedykolwiek mnie zraniło, ale jemu nie, był moim ideałem, kochalam go, cały czas mu wybaczalam mimo że potrafił kłamać mi w oczy przez całe 5 lat to cały czas z nim żyłam, mieszkałam z nim, sypialismy razem, czekałam az wroci z pracy z nadzieją że będzie lepiej, oszukał mnie i wyrzucil razem z dzieckiem na śmieci. to nie bylo bolesne ani okropne. to pokazało że nie warto już walczyć o coś co nigdy nie istniało i w końcu postawiło mnie na nogi i ukazało, że jestem silna i wartościową kobieta która zasługuje z dzieckiem na prawdziwe szczęście, prawdziwego kiedyś męża i ojca, rodzinę i dom pełen bezpieczeństwa i bez hałasu. wierze, kiedyś z silniejsza siła karma wróci a przeprosiny nie pomogą. już jest za późno.
|
|
|
Chciałabym być obojętna... na błędy, które popełniasz....
|
|
|
Chciałam tylko mieć Cię w sercu na zawsze, Ty zafundowałeś mi emocji huśtawkę...
|
|
|
Może szczęście mnie omija, może...
|
|
|
Przychodzi tu. I pisze. Zbłąkana dusza. Pragnąca, by ktoś ją wysłuchał. Zbyt nieśmiała, by poprosić o to głośno. Przepełniona obawami, że w bezpośredniej konfrontacji spotka się z odrzutem. Szyderczym śmiechem, który wykpi jej nadzieje na zrozumienie.
|
|
|
Irracjonalne jest to, że pojawiam się tu znienacka, po półtora roku, żeby napisać jedynie te kilkadziesiąt słów i na nowo zniknąć. Jestem osiem lat starsza, niż w momencie, kiedy pojawiły się tu moje pierwsze teksty - i pewnym faktem jest to, że ta strona i ten profil wciąż we mnie żyje, jako początek czegoś, co mocno mnie kształtowało i budowało jako człowieka. Czuję się tak jakbym chodziła po opuszczonym cmentarzu, gdzie leży tylko to, co materialne, ale tak wyraźnie odczuwasz to, co wewnątrz... :)
|
|
|
Gdzieś mam jego przeszłość, bo pamiętam swoją. Gdzieś mam to, co mówią o tym, jaki potrafił być - ja też nie świeciłam przykładem. Ranił, łamał serca, pozostawiał po sobie bałagan... i dzisiaj powinnam może obawiać się, że to samo zrobi tu, w moim życiu. Sęk w tym, że ja też bez głębszych słów wyjaśnień oświadczałam, że "to nie to" i wypisywałam się z czyjegoś jutro, które tak skrzętnie planował z moim udziałem. Odwracałam się na widok łez, nic sobie z nich nie robiąc. Zgasiłam empatię. Zobojętniałam na uczucia innych. Poszliśmy w dalszą podróż z życia - z takimi bagażami. Absolutnie nienastawieni na to, że w naszej relacji możemy napotkać na coś wartego uwagi na dłużej, ale zaciekawieni tym, co może nam dać. Minęły setki wspólnych dni, siedzimy w tym samym pociągu życia, a na każdej stacji wysiadamy razem, żeby zobaczyć i doświadczyć jak najwięcej - ale wspólnie.
|
|
|
Najtrudniej jest liczyć do dwudziestu czterech. Doba ma cholernie trudny wymiar, bo czujesz ciężar każdej przemijającej godziny - dzisiaj, w dniu który się nie powtórzy, nie wróci. Liczeniu do dwudziestu czterech towarzyszy przemijanie i umykająca szansa. Wewnętrznie czujesz, że powinieneś wykorzystać moment, wziąć się w garść, pójść po "swoje". Tylko co jest "twoje"? W każdych kolejnych dwudziestu czterech godzinach błyska pytanie, jak je przeżyć, by znów nie znaleźć się w martwym punkcie, gdzie po prostu nic nie wiesz. Teraz upijasz łyk herbaty, dwudziesta trzecia trzydzieści. Za moment minie kolejna pełna doba, położysz się do łóżka, zamkniesz oczy i pomyślisz o swoich marzeniach. Przyjdą kolejne dwadzieścia cztery godziny - czy odważysz się zawalczyć o to, by nie marzyć... a wspominać?
|
|
|
|