 |
i kiedy widzę Cię na lotnisku, przeskakuję barierkę i biegnę do Ciebie. uwieszam Ci się na szyi, nogami oplatam Twe biodra i szlocham Ci w ramię. - kocham Cię, kocham, kocham - powtarzasz niczym mantrę, głaszcząc mnie po włosach - tak okropnie tęskniłem.
|
|
 |
tak bardzo chciałam Cię ocalić. przed kłamstwem, nienawiścią, przed uczuciem bezradności, bezsilności. tak bardzo przeżywałam każdy Twój ruch, każdy krok. a Ty powiedziałeś, że nie potrzebujesz opiekunki, że już nie chcesz być ze mną.
|
|
 |
często gniewasz się na mnie, że Cię pouczam. wykrzykujesz mi, że nie jestem Twoją matką. później, tuż przed snem dzwonisz do mnie i pytasz - wszystkie lekcje odrobione? spakowana do szkoły? - zachowujesz się jak mój tata - mówię, udając ton twojego głosu - ale.. bardzo lubię gdy się tak zachowujesz.
|
|
 |
przysuwasz się. oblewasz moją szyję płonącymi pocałunkami. nie odsuwam się, wręcz przeciw swojej woli zbliżam twarz ku twoim ustom. - jesteś moim światem - szepczesz, łapczywie chwytając oddech. twoje usta lądują na moich, a Twoje słowa nie chcą wylecieć z mojej głowy. odsuwam Cię, poprawiam sukienkę i uciekam, mówiąc Ci, że jesteś nikim. że dla mnie, nie znaczysz nic.
|
|
 |
wychodzisz i zostawiasz mi, przez próg rzucony, tani gest.
|
|
 |
uwielbiam ten moment, w którym wracasz z uczelni, kładziesz się na kanapie i przytulasz mnie mocno. nabierasz powietrza w płuca i mówisz - kocham Twój zapach, jest przesiąknięty moją miłością.
|
|
 |
przegrałaś spór z grawitacją i runęłaś na ziemie. podbiegłam - chodź, pomogę Ci wstać - szepnęłam, próbując podnieś Twoje odurzone alkoholem ciało. - zostaw mnie! - warknęłaś - to ty zniszczyłaś moje życie.
|
|
|
|