 |
Nie ma już słów 'na zawsze'. Nie przy nim, nie przy żadnym innym facecie. Skończyło się to, skończyły się te chore obietnice, które nie miały przyszłości. Opamiętałam się. Może w ostatniej chwili, ale to zrobiłam. Jednakże nie rozumiem, czy ja czasami źle dobieram słowa, czy nie potrafię przekazać tego co czuję i myślę, czy może ktoś chce, abym znów zgłupiała i uległa znajomości, która jest fikcją? Już raz przebrnęłam przez to. Nie będę znów wciągać się w takie układy, nie będzie kolejny raz nieszczęśliwego zakończenia z mojej strony. Nie i koniec. Nie mam zamiaru być pod wpływem kogoś kto chce mną zawładnąć. Bo znam siebie, znam wartość swoich słów i wiem, że nie wmówi mi już nikt czegoś co jest dla mnie nie możliwe, nierealne do spełnienia. Nie będzie powrotu przeszłości i zabawy uczuciami. To za bardzo by bolało, gdybym musiała się zaangażować w coś co nie ma prawa bytu.
|
|
 |
muszę odważyć się, by żyć w czyichś marzeniach.
|
|
 |
jeszcze jeden głęboki oddech i mogę tonąć.
|
|
 |
daj mi trochę więcej wytchnienia, a nadzieja zapłonie w moim wnętrzu i wszystko będzie już dobrze.
|
|
 |
tylu mężczyzn już mówiło, że poszłoby za mną w ogień. i trafili do piekła.
|
|
 |
To zaledwie kilku dni w nowym roku, a jednak te kilka dni przyniosło mi więcej szczęscia niż cały poprzedni rok. To wręcz śmiensze, aczkolwiek drzemie we mnie cichutka nadzieja, że rok 2014 będzie tym najlepszym. Mężczyzna wytrzyma ze mną, wyprawię huczną 18, zdam prawko, a każda z chwil będzie tą najwspanialszą. Dosyć mam porażek, dźwigam bagaż doświadczeń także plan mam jeden. Rozegrać karty życia prawidłowo i niczego nie żałować. [lajfisbrutal]
|
|
 |
Odezwał się. Odezwał się i nie pokazał żadnej skruchy, ba. Miałam nawet wrażenie, że zapomniał o naszej ostatniej rozmowie, o tym co mi powiedział, jak mnie potraktował i myśli, że mu to wszystko wybaczę? Nie, nie zapomnę tego, nie odezwę się, nie napiszę tej jednej wiadomości. Nie obchodzi mnie to, jak będzie reagował, ile będzie mi pisał, że tęskni. Nie obchodzą mnie jego kłamstwa. Bo mam ich dość. I chociaż miałam chwilę zawahania, to wygrałam ze swoją słabością, wygrałam z chwilowym impulsem, którego próbowałam się podjąć. Bo nie pozwolę sobie na zabawę moim kosztem. Nie chcę tego na nowo przechodzić. Wolę cierpieć w ciszy i z samotnością, bo tak będzie mi lepiej, łatwiej i wygodniej niż podczas cierpienia z powodu kolejnego rozczarowania. To nie jest dla mnie, nie jest to już moje życie. Ta sprawa została już zakończona, znajomość z nim, to ostateczny koniec. I nie będzie mi przykro, że odszedł. Nie będę tęsknić za człowiekiem, który pokazuje różne oblicza.
|
|
 |
Powróciłam do naszego wspólnego bloga, który zaczęliśmy pisać. Do bloga, na którym było zawarte jedno z naszych najpiękniejszych i trwalszych wspomnień. Przypomniałam sobie wszystko. Każde uczucie, które nam towarzyszyło, przypomniałam sobie również Jego oddech i pierwsze słowa. To było coś niezwykłego, ale zarazem zakazanego. Bo nie powinnam powracać do tamtego okresu, do tamtego dnia, ale jednak zrobiłam to. Złamałam siebie i własne zasady, bo potrzebowałam poczuć cząstkę tego co kiedyś było, tego co zostało zapomniane. Nie żałuję nawet, że powróciłam do czytania naszych wspomnień, ale chyba żałuję wyłącznie tego, że tamta powieść nigdy nie zostanie skończona. Bo każde z nas się zmieniło, rozdzieliliśmy się i nigdy więcej nie połączymy. Szkoda mi tego wstępu, ale cieszę się również z tego, że on jest. Bo to jedna z nielicznych rzeczy, które pozostawił mi po sobie.
|
|
 |
Tamto życie minęło, uczucia przestały być tak ważne. On odszedł, muszę się z tym pogodzić, a może już dawno się pogodziłam? Tylko dlaczego nie potrafię o nim zapomnieć? Dlaczego nie potrafię pozbyć się z dna szafy listów, które po Nim trzymam, wierszy, zdjęć i wspomnień? Dlaczego to we mnie żyje tak mocno? Jego już nie ma, więc nie ma i mnie dla niego, nie ma nas. A czuję jakby było inaczej. Tak cholernie ciężko mi pojąć co się właśnie teraz ze mną dzieje. Ta uderzająca przeszłość, uczucie bezradności, strach i niepewność. Czy to musi tak mocno we mnie uderzać? Czy nigdy nie zaznam spokoju właśnie od tego? Nie mogę już tak dłużej walczyć z własnymi myślami, ze wspomnieniami. Brakuje mi na to sił. Nie chcę ciągle się skupiać na jednej rzeczy. Nie mogę, ale to robię. To jest tak zagmatwane wszystko...
|
|
 |
Z każdym mijającym dniem analizuję swoje myśli i słowa, które wypowiadam, które do kogoś piszę. Szukam jakiegoś konkretnego punktu zaczepienia, który byłby w stanie mi powiedzieć co tak naprawdę czuję w sobie, czego się boję, przed czym się bronię. I nadal nie jestem w stanie znaleźć na to wszystko dobrej odpowiedzi, bo ciągle coś się zmienia, coś się dzieje, co powoduje, że ma na mnie tak drastyczny wpływ. Ludzie się pojawiają i po chwili znikają, a za tym idzie mętlik, tak cholernie ciężki mętlik do opanowania. Bo znów zamknęłam się w sobie i zderzyłam z własną podświadomością i wewnętrznym pragnieniem. Zderzyłam się z własną osobowością i charakterem, nad którym wciąż nie mogę znaleźć pełnej kontroli. Gdzieś w środku boję się, że to mnie właśnie zniszczy, że sprawi, iż coś pęknie w mojej duszy na dobre, że się poddam ostatecznie, ale nie mogę tego zrobić. Nie teraz, kiedy chociaż moje życie zawodowe zaczyna nabierać sensu. Bo życie prywatne jest bardziej skomplikowane niż sądziłam.
|
|
 |
Ponownie się poddaje i odpuszczam walkę o siebie i o życie? Nie, chyba nie. Po prostu wysiadam momentami bardziej niż powinnam, tracę chwilowy dystans do siebie i życia, ale nie mówię jeszcze tego stanowczego stop, bo w głębi duszy liczę na jakąś zmianę. Na jakiś przełom, który mógłby nastąpić w moim życiu. Jednak mam świadomość, że to nie nastąpi zbyt szybko, bo za dużo jest tego wszystkiego. Za dużo bezsilności we mnie i zbyt mało wiary w to, że chcę i potrafię coś osiągnąć. A nie mogę ponownie robić czegoś wbrew sobie i pod dyktando innych, bo to się nie uda, nie wyjdzie tak, jak powinno. Przecież to byłaby porażka po całości. Gdybym miała właśnie teraz osunąć się na ziemię i poddawać w tak łatwy, a zarazem skomplikowany sposób. Bo nie chcę tego robić, nie chcę się poddawać, chcę iść dalej przez życie, ale to jeszcze nie ten moment, kiedy porzucę wszystko co wraca do mnie, co sprawia, że tak łatwo rezygnuję z marzeń. Bo przecież na wszystko musi być czas.
|
|
 |
Nie, nie mogę mu ulec po raz kolejny. Nie mogę sobie na to pozwolić po naszej ostatniej rozmowie. Co z tego, że ja dałam swoje warunki, a on zwyczajnie powiedział, że musi wszystko przemyśleć, że napisze za jakiś czas? Nic, kompletnie nic z tego nie ma, ponieważ nie odzywał się przez tydzień. I nagle dzisiaj postanowił się odezwać, tak nagle mówiąc, że nie mógł wcześniej pisać. Ale co mnie to tak naprawdę obchodzi? Już nic. Bo dał mi wyraźnie do zrozumienia, że dla niego nasza znajomość nic nie znaczy. Ja oczekuję jednego, on zaś drugiego. Jednak skończyło się moje pobłażanie. Nie będę tkwić dłużej w znajomości, która nie ma żadnej przyszłości. Skoro po przeszło trzech latach on wciąż nie jest gotowy zadzwonić, ani przyjechać, to mówię sobie dość i idę inną ścieżką. Taką gdzie nie będzie miejsca dla niego. Ostatecznie to zostało zakończone.
|
|
|
|