|
Nie wystarczy chcieć, więcej walki niż wiary, nie zapomnę o tym - prędzej martwy niż słaby
|
|
|
Jakby łancuch na przegubach krepuje moje ruchy
i juz nie wiem czy pociesza mnie fakt ze to nie wroci.
|
|
|
Nareszcie spotykam Cię znowu i to nie jest przypadek
już wiedziałem gdzie jesteś, czekałem na to spotkanie
wiem, niewykonalne będzie żeby nadrobić ten czas
niech to nie pójdzie na marne, proszę Cię nie skreślaj nas
chcę Ci tyle powiedzieć, wódka napędza słowotok
żenujący monolog, jakbym rozmawiał sam z sobą
|
|
|
Do tej pustki i ciszy nie mogę się przekonać
Rana cały czas krwawi, pewnie znów mi się przyśnisz
Teraz piję, bez względu na to co o tym myślisz
Dłonią uderzam w stolik, szklanka spada na ziemie
Chcę zadzwonić, lecz dobrze wiem że nie powinienem
Ta nadzieja umiera, kiedyś byłaś mi bliska
Teraz wątpię, bym mógł Cię kiedykolwiek odzyskać.
|
|
|
Moje życie to poradnik, jak się potknąć, się nie przejąć.
|
|
|
Im jest trudniej, ciężej, jestem bliżej
I tylko twój uśmiech, pcha mnie do przodu
I znów myślę.
|
|
|
Chcę stąd uciec, robię to gdy zasypiam
Ale gdy się budzę raj znika
|
|
|
Tak bardzo chciałbym, żeby jutro mogło się to zmienić
Żebym mógł dać Ci, to co chcę Ci dawać i dostać to od Ciebie
|
|
|
W końcu odkryć przed śmiercią, że nie umiałem żyć
|
|
|
Rana cały czas krwawi, pewnie znów mi się przyśnisz
Teraz piję, bez względu na to co o tym myślisz.
|
|
|
Niedostępna jak śnieg tego lata
Padał deszcz gdy kłamała że kocha go jak brata
|
|
|
Im jest trudniej, ciężej, jestem bliżej
I tylko twój uśmiech, pcha mnie do przodu
I znów myślę.
|
|
|
|