 |
I cała drżę gdy mnie dotyka.
|
|
 |
nienawidzę budzić się w kulminacyjnym momencie snu, nienawidzę. Na siłę zamykam oczy i próbuję przypomnieć sobie ostatnią scenę, słowa, które padły z Twoich ust. Wymyślam swoje zakończenie, tak by wszystko było idealne. chociaż tu - we śnie.
|
|
 |
przejmij inicjatywę, zrób ten pierwszy krok. może się to okazać najlepszą decyzją w Twoim życiu.
|
|
 |
co by się nie działo całą energię kierować na nią /małpa
|
|
 |
Wolę obce łóżko z Nim, niż własne w swoim pokoju bez Niego... || pozorna
|
|
 |
To nie jest łatwe. Codziennie wstawanie i nadzieja na nowy, być może lepszy dzień. Krótka prośba do Boga, by coś zmienił, by nadał sens. Uporanie się z problemami, które nigdy nie mijają. Odwieczna walka ze sobą każdego rana w lustrze. Niechęć na samą myśl o przyszłości. Jest źle. Czuję, że upadłam na dno. Lecz najgorsze jest to, że nie widzę żadnych rąk, które mogłyby ciągnąć mnie ku górze. [ yezoo ]
|
|
 |
Są tajemnice, którymi trudno się podzielić. Są chwile, które zmieniają wszystko.
|
|
 |
To jakaś chora gra. Śmieszy Cię to co ze mną robisz ? Zabawny dla Ciebie jest fakt, że pierw mnie w sobie rozkochałeś, następnie powiedziałeś, krótkie i oschłe : nic z tego, mała. I zniknąłeś, nie odpisując, nie dzwoniąc. Niedawno po jakimś czasie zadzwoniłeś, tłumacząc, że musiałeś pomyśleć i że odezwiesz sie rano. I co ? Mija kolejny dzień, a telefon milczy. Ciebie śmieszy to, jak się mną bawisz ? Gratuluję poczucia humoru, skurwielu.
|
|
 |
Siedzę na sofie, patrząc na telewizor, leci jakiś denny film, nie oglądam go, stwarzam pozory i myślę. Obok siostrzenica, uśmiechnięta nad kolorowanką, stara się nie wyjechać za żadną linię. Do oczu napływają mi łzy. Widząc jak się uśmiecha, wiedząc jaka jest, zaczynam rozumieć, jak bardzo tęsknię za tymi czasami, jak cholernie brakuje mi tego uśmiechu do kartki papieru, tego starania się, by miś był idealnie pokolorowany, by nie miał wad. Tego jak biegałam po podwróki bawiąc się w berka, krowę, państwa miasta, jak biegałam po cukierki na wagę, byleby podzielić się ze znajomymi. Wiele się zmieniło. Kiedyś nie było dnia, bym siedziała w domu, teraz coraz żadziej jest dzień kiedy wychodzę. A starania o to, by nie wyjechać za linię, zamieniłam na starania, by nie przekroczyć granicy, która jest dla mnie końcem istnienia.
|
|
 |
Rozpadam się. Każdy mój narząd zamienił się miejscami z innym. Wątroba gdzieś na miejscu płuc. Żołądek gdzieś na miejscu nerek. A nerki chyba w okolicy śródpiersia, jelito grube z cienkim zamieniło się miejscami. Płuca już nieosłonięte żebrami, gdzieś na jelitach, ledwo się mieszczą. Krwawię. Nie, nie na zewnątrz. Wewnątrz, w środku. Boli mnie wszystko. Nie chce mi się wstać. Nie oddycham. Krew nie przepływa mi przez ciało, bo gdzieś zgubiłam serce. Pytanie gdzie.
|
|
 |
Odpalam kolejnego szluga, przecież chcę Cię zrozumieć.
|
|
|
|