 |
połamałam najpiękniejsze, a zarazem najdroższe obcasy jakie miałam, rozmazałam misterny makijaż, rozpierdoliłam fryzurę. wielkie krople spływały po moich chomiczych policzkach. odpaliłam papierosa. dym, który był dla mnie ukojeniem, tym razem tylko zachęcał do rozklejania się nad sobą. odszedł trzydziesty raz. tym razem zabrał swojego psa, ubrania i blanty. już nie wróci. zamknę drzwi, zmienię zamki, a prezenty spalę. zapomnę. przeprowadze się. a jak nie to umrę.
|
|
 |
jak przez mgłę pamiętam tamtą imprezę. już dość nawalona siedziałam w parku niedaleko klubu czekając na kumpla. kończyłam palić szluga, gdy z daleka zauważyłam laskę, z którą od jakiegoś czasu miałam na pieńku.alkohol zburzył we Mnie całą świadomość tego, iż w tamtej chwili nie miałam z Nią żadnych szans. - hahaha. idzie ta, która bezpodstawnie twierdzi, że jestem dziwką. - zarzuciłam wybuchając śmiechem. - zamknij się. - warknęła stając naprzeciwko Mnie. odepchnęłam się od ławki dosłownie zaczynając pluć Jej w twarz. wykorzystując swoje ogromne szanse, uderzyła Mnie z całej siły w nos i dokopując kilka razy w żebra odeszła śmiejąc się. cała akcja potoczyła się tak szybko, że pamiętam tylko, jak zwijałam się z bólu, a chwilę później ktoś niósł Mnie na rękach. kątem oka dojrzałam Jego twarz, a krótka odpowiedź na Moje pytanie " dlaczego? " , z Jego strony brzmiała " bo kiedyś obiecałem Ci, że już zawsze będę się o Ciebie troszczył " . [ yezoo ]
|
|
 |
zaprosiłam go na fajkę, a on mnie na blanta, później była miłość.
|
|
 |
obracam się w środowisku gdzie wszyscy jarają się rapem. nieważne czy to Ciemna Strefa, Pihu, Eldo, czy może Słoń, każdy ma kogoś kogo ubóstwia. gdy ktoś obcy spojrzy na moje różowe słuchawki, czy dosyć modny styl ubioru myśli, że słucham popu. nic bardziej mylnego. nazywają mnie chłopczycą. lubię to co męskie, ale w środku. podkreślam kształty, by wyglądać jak człowiek. nie będę chodzić w luźnych dresach, tylko dlatego, że kocham taką muzykę. na zewnątrz jestem dziewczyną i nic tego nie zmieni.
|
|
 |
czasem kumpel coś o Tobie wspomni. albo mama z przyzwyczajenia zapyta co u Ciebie. bywa, że w radiu usłyszę Twoje imię, albo w głupim wierszu na polskim przeczytam je na całą klasę. zdarza się, że wychwycę Twoją twarz gdzieś z tłumu ludzi, albo tak po prostu otrę się o Twoje ramię na ulicy. i choć wiem, że to i tak mało, bo w żadnym stopniu Cię nie mam. to gdzieś na dole w sercu tkwi nadzieja, że Bóg pozwoli jeszcze raz zajrzeć Mi w głębie twoich oczu, bym mogła odczytać, że kochasz. [ yezoo ]
|
|
 |
nocą, wyleguję się na dość szerokim parapecie, obserwuję wariatów ściagających się tanimi furami na placu przed moim oknem, śmieję się do siebie, ale wystarczy, że spojrzę w niebo, a w moich brązowych tęczówkach pojawiają się łzy, wtedy wstaję i na ślepo ścięgam za nocną szafkę, wyjmuję butelkę czerwonego wina i kieliszek wymyty po poprzedniej nocy, piję lampkę, odpalam miętowego papierosa, piję kolejną lampkę, włączam naszą piosenkę, piję trzecią lampkę, patrzę w niebo, odpalam szluga, piję czwartą lampkę, przy siódmej tracę orientację w terenie, łzy nie ustają, wpadam do łóżka z hukiem, znowu budzę matkę, po raz kolejny widzę jej łzy, nie radzi sobie ze mną, a ja ze sobą, depresja to dziwka, wiesz.
|
|
 |
włączyłam naszą piosenkę. mimo tego, iż jest dobrze - szlocham. przeglądam foldery ze zdjęciami, na każdym wyglądamy tak samo - szczęśliwi, cholernie zakochani. puste fotografie ukrywają nasze problemy, smutki, kłótnie. nie pokazują miliona niedopowiedzeń. kolorują naszą bajkę wszystkimi kolorami tęczy chociaż nie raz była szara. płaczę ze szczęścia. zmieniłeś się, zmienił się nasz świat. rzuciłeś ćpanie dla mnie. udowodniłeś, że jestem kimś zwykłą dziewczyną, na którą zawsze możesz liczyć. pokazałeś, że kochasz.
|
|
 |
jest jak promień słońca w bezchmurny dzień, jak zimny napój w środku lata, jak ciepła kurtka w zimie. zawsze potrzebny.
|
|
 |
w egzystencji każdego człowieka są ludzie, którzy znaczą coś więcej niż inni. osoby, które mogą dzwonić w środku nocy, patrzeć na to jak płaczesz z bezradności, masz głupawkę. są zawsze. nieważne czy złapał Cię kac morderca i spędzasz pół dnia przytulając się do kibla, czy zajarałaś jointa i śmiejesz się do bólu brzucha z kolegi, który Twoim zdaniem wygląda jak chińczyk. gdy marudzisz przypierdolą Ci zamiast bezsensownie słuchać tych głupot, gdy jesz ostatni kawałek pizzy, wyrwą Ci go z ręki, bo nadal są głodni. to przyjaciele - bezinteresowni, kochani, ale i cholernie wredni, jednym słowem prawdziwi.
|
|
|
|