Uścisk dłoni na ramieniu przywołał mnie do życia. "Ogarnij się" usłyszałam nad uchem. Zdziwiona spojrzałam na Roberta, który dotknął mojego policzka. Z daleka mogłoby być to odebrane jako czuły gest ale tylko zbierał moją łzę. Jego uśmiech przywołał mnie do porządku, przywdziałam maskę obojętności i wolną dłonią nakryłam dłoń Roberta. Splótł nasze palce i poprowadził mnie na parkiet. Oboje niby szczęśliwi ale cierpiący w środku
|