moja obojętność na szczęście innych rośnie, a ja nie potrafię nic z tym zrobić. tkwi we mnie świadomość, że powinnam pomóc komuś, kto tego oczekuje ode mnie, że powinnam podać mu rękę, wyciągnąć go z dna na którym się znalazł. ale jak mogę pomóc komuś, skoro nie potrafię pomóc sobie. i najlepsze jest to, że wcześniej, kiedy dni innych wypełniał smutek i żal, ja potrafiłam stanąć na głowie, aby znów szczęście pojawiło się w ich życiu. oczywiście role się odwróciły i teraz kiedy ja potrzebuję pomocy to nie widzę żadnej dłoni, która wyciągnęłaby mnie z tego dna.
|