Nie mam na nic ochoty. Najchętniej usiadłabym w kącie i zaczęła płakać jak mała dziewczynka, która zgubiła się w ciemnym lesie i nie może trafić do domu. Skuliłabym kolana, obejmując je rękoma. Włączyłabym jakiś dobry bit i siedziała, płakała, słuchała, wspominała. Od czasu do czasu starłabym łzy z polików, podciągając nosem, bo nawet nie miałabym sił, żeby wstać po chusteczki. W głowie kłębiłyby się pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi. Skulona tak, zastanawiałabym się co mnie tak bardzo boli, bo chyba już nie chodzi tylko o moją miłość do niego. Po kilku minutach wstałabym, ale tylko na chwilę, aby podejść do biurka, gdzie większość osób uważa, że trzymam notatniki, a gdzieś między nimi schowany jest worek z zieloną zawartością. Skręciłabym blanta, po czym zmieniłabym miejsce z podłogi na parapet i wciągnęła siwy dym głęboko w płuca. I wiesz, chyba tak zrobię, i tak nie mam nic lepszego do roboty, a policzki dzisiaj za długo smakowały słonych łez.
|