próbuję zacząć wszystko od nowa,próbuję ułożyć sprawy,które wciąż nie są wyjaśnione. ale jak wziąć się za coś skoro nie skończyło się tego,co wciąż gdzieś tam się tli? czy jest nadzieja na naprawę tego,co już powoli dogasa? czy jest sens trwać w nadziei że wszystko wróci na swoje miejsce? czy jest taka potrzeba by wmawiać sobie pozytywne myśli,że będzie dobrze? odpowiedz mi choć na jedno pytanie. nie milcz,bo to cholernie boli.
|