Miał dwadzieścia pre lat, żył w bólu i niewoli,
to wszystko, szybko wymknęło mu się spod kontroli.
Zaczął od miękkich lecz niestety to nie poskromiło jego apetytu.
Spróbował twardych już po czasie płynął z nurtem bardzo zgubnej rzeki
Wciąż szedł po swoje, nie słyszał, że się śmieją,
miał problem z ludźmi z miasta, z utraconą nadzieją.
Nie miał odwagi marzyć, wybrał wysoki blok,
zwątpienie nie opuszczało go niemal na krok.
Miał tego dość, w niebo skierował oczy,
ona tam była i kazała mu skoczyć.
Zrobił ten krok, już dawno chciał się zabić,
tego nie da się naprawić.
|