Był. Zwyczajnie był i zarzekał się, że to już na zawsze, że nie zostawi, że kocha. Potrafiłam dla niego zrobić wszystko, byleby był szczęśliwy. Kiedy tylko mnie potrzebował, zawsze byłam, dzwoniłam, nie spałam po nocach, byle tylko móc słyszeć Jego głos, czy pomóc mu w jakikolwiek sposób rozmową. Był ważniejszy od chłopaka, koleżanek, od wszystkich. Zawsze liczył się tylko On, był najważniejszy, kochałam Go. Myślałam wtedy, że lepszego przyjaciela nie będę mieć nigdy a On zostanie już na zawsze. Jednak niespodziewanie z dnia na dzień wszystko się zmieniło, przestał się odzywać, telefon miał ciągle nieosiągalny, nie wchodził na skype, gg, facebooka ani na żadne inny portal. Zniknął. Olał mnie, wystawił. Płakałam nocami, cięłam się, paliłam. Czułam pustkę w sercu. Po prostu Go potrzebowałam, jak nikogo innego. Jego słowa, że kocha, że to na pewno, że to prawdziwa przyjaźń stały się rzuconymi na wiatr, nic nie znaczącymi zdaniami. Obietnicami, które nigdy się nie spełniły. /jachcemambexd
|