sytuacja u niej była napięta... matka pila , ojciec zostawił... nie miała nikogo oprócz jego. On niestety o tym nie wiedzial. To był tylko miesiąc ich pięknej , nierozwiniętej miłości. Było jeszcze zimno.. lutowy wieczór , piętnaście stopni na minusie. Zamknięta w swoim pokoju w obawie przed matką, włączyła radio i patrzyła na niebo. W rękach trzymała tylko swój telefon z nadzieją że jej pomoże, pocieszy... potrzebowała go teraz bardziej niż kiedykolwiek. W końcu.! wykrzyknęła w duchu.. Napisał. -"spotkajmy się tam gdzie zawsze, czekam za 5 minut." nie zważając na matkę, na nic, wybiegła . Wzięła ze sobą tylko bluzę i czapkę . biegła w kierunku mostku, gdzie prawie codziennie sie spotykali. Myślała tylko o nim, o spotkaniu. Podbiegła do niego i na przywitanie go przytuliła. On ją odepchnął. powiedział że to juz koniec. nie wyjasnil dlaczego. odszedł. był niedaleko. ona w szoku upadła na deski które się złamały. wpadła do stawu. on nie zdążył dobiec, było za późno. za zimno.
|