Kiedy mroźny wiatr dotknął swoim podmuchem jej nagich ramion, w końcu zaczęła coś czuć.
Najpierw był szok.Potem niedowierzanie. Następnie zaprzeczenie. Aż w końcu ból. Podniosła dłoń do zaczerwienionego policzka. Przetarła oczy, tym samym mieszając kolory makijażu ze słonymi kroplami łez, tworząc całkiem nową barwę. Kolor smutku. W końcu emocje wzięły górę. Zaczęła drżeć, nie mogła przestać. Łzy samoistnie pojawiały się w kącikach niebieskich oczu, mimo że tama silnej woli próbowała je zatrzymać. Słowa krążące w jej głowie pragnęły uwolnić się w postaci krzyku. Przyłożyła dłoń do ust, próbując zdusić szloch. Najgorsze było to, że przed oczami miała wciąż ten sam obraz. Obce usta całującego jego wargi, obce palce, dotykającego jego ciała.
|