Stoimy koło siebie, a słowa wypływają potokiem z twoich ust, coraz agresywniej, coraz więcej w nich żalu do ludzi za to, co ci zrobili. Kładę rękę na twoim ramieniu, ale wzdrygasz się i odsuwasz.
- Noe chodzi do mnie - mówię cicho i obejmuję się, przyciskając policzek do twojego torsu. Najpierw stoisz nieruchomo, po chwili jednak zacieśniasz ramiona na mojej talii, napinasz mięśnie. Kiedy zaczynasz rytmicznie podrygiwać, z zaciekawieniem podnoszę głowę. Usta masz zaciśnięte, brwi zmarszczone.
- Co ty... płaczesz - pytam. Kręcisz głową. W porządku, udam że nie zauważyłam. Nie bój się mnie. Nie zranię.
|