siedziała na tarasie z fajkiem w dłoni.- co Ty robisz dziewczyno ? -usłyszała znajomy głos, a serce zaczęło galopować jej jak oszalałe. - to co widać. - syknęła, czując jak świdruje ją wzrokiem. - byłaś inna. - powiedział. - masz racje. byłam. a teraz pozwól, ze sama pokieruje swoim życiem. odszedłeś ode mnie w momencie gdy potrzebowałam Cię najbardziej więc, wybacz ale jesteś ostatnią osobą, która ma prawo dawać mi kazania.- powiedziała zaciągając się dymem. Wstając wypuściła powietrze prosto w jego twarz. - tyle mam Ci do powiedzenia. - odeszła.
|