wyszła ze szkoły. jak zwykle szukała go wzrokiem, zakładając rękawiczki. jak zwykle stał razem z tą bandą pozytywnych przygłupów,z których większość szalało za nią. spojrzała mu w oczy. on tylko uśmiechnął się i rzucił w nią śniegiem. zrobił to specjalnie, prosto w twarz. stała jak wryta, on tylko podszedł i powiedział : witam, przepraszam, czy mógłbym zlizać ten śnieg z pani ust.? uśmiechnęłam się, a on faktycznie zlizał śnieg, i namiętnie pocałował. a mina tej zdzirki obok była bezcenna.
|