wiem, nie szanuję swojego ciała. a najbardziej świadczą o tym moje blizny. na ręce jest już ich kilka. mam wymieniać, ile razy, wyryłam jego imię na mojej ręce? ile razy, rysowałam serce, a w środku inicjały? ile razy, przy tym płakałam? ile razy, wpatrywałam się w swoją krew, a później słabłam? ile razy, chciałam przeciąć głębiej ranę? ile razy, wtedy pomyślałam, że teraz to będzie on cierpiał? ile razy, chciałam zapomnieć? ile razy, miałam jego oczy przed swoimi? ile razy, po prostu tęskniłam? nie zliczę tego, bo dni bez niego, są wiecznością. z dnia na dzień, powstaje nowa blizna. po stronie serca, widzę jego postać, ale nigdy nie będę żałować.
|