|
wypruta_z_uczuc.moblo.pl
wrócił do mnie stał tak w moim salonie dosłownie przede mną. wróć do mnie. czemu? wyszeptałam zachrypniętym głosem a w oczach miałam łzy. bo cie potrzebuje.
|
|
|
wrócił do mnie, stał tak w moim salonie dosłownie przede mną. - wróć do mnie. - czemu?- wyszeptałam zachrypniętym głosem, a w oczach miałam łzy. - bo cie potrzebuje. - odpowiedział. spojrzałam na swoje nogi, uśmiechnęłam sie do siebie. czułam, że łzy spływają mi w coraz szybszym tempie po policzkach. - a gdzie byłeś kiedy cie potrzebowałam? czemu wtedy nie zauważyłeś, jak w ciebie wierzyłam? czemu wtedy ty nie byłeś przy mnie? - patrzyłam na niego i czekałam na odpowiedź. - milczysz... - otarłam łzy. - wyjdź. zniknij z mojego życia. - widziałam jak odchodzi, choć mój mózg krzyczał ' zostań! nie to miałam na myśli, przecież wiesz jak cie kocham. '. odszedł na zawsze.
|
|
|
na pytanie czy boi się jutra odwrócił wzrok. bez słowa odpalił wyjętą z kieszeni fajkę i wziął do płuc pierwszego bucha. odchrząknął. - niby czemu? niżej już nie upadnę.
|
|
|
faceci lubią puste kobiety , bo do pustego łatwiej coś włożyć .
|
|
|
chyba nigdy nie zapomnę Jego opiekuńczości, tej cholernie silnej troski o Mnie. gdy potrafił urwać się z każdej sytuacji, by tylko móc być ze Mną. praktycznie, mogłam Go mieć na zawołanie. mogłam napisać, że tęsknię i chcę żeby przytulił. mogłam stwierdzić, że cholernie mi źle i Go potrzebuję. albo umieram, bo jakoś tak pusto zrobiło Mi się bez Jego obecności. a On by był. pojawiłby się chwilę później. przytuliłby i powiedział, że jest i zawsze będzie. i znów by skłamał.
|
|
|
siedzieliśmy u mnie - krople deszczu uderzały o parapet charakterystycznym stukotem, dało się już słyszeć pierwsze grzmoty. objął mnie ramieniem. - czemu to służy? - syknęłam strząchając Jego rękę. - myślałem, że... - zaczął, ale w efekcie zmieszany przygryzł tylko wargę. - nie, nie boję się. nie widzę w burzy nic strasznego, w przeciwieństwie do Twoich byłych, niech zgadnę? - wybuchnęłam z cwaniackim uśmiechem, który mimowolnie zniknął na Jego krótkie 'zaczekaj', po czym nie wziąwszy nic ze sobą wybiegł przed dom. stanęłam w progu przyglądając się jak stoi po środku mojego trawnika, a w tle za Nim majaczą pioruny. - głupku, chodź tu. - pisnęłam chrapliwie przywołując Go do siebie gestem dłoni. - wciąż się nie boisz? - zapytał lustrując mnie spojrzeniem. - burzy się nie boję. o Ciebie cholernie.
|
|
|
brat wszedł do mojego pokoju trochę po północy. - a Ty, siostra, co nie śpisz? - zapytał z troskliwym uśmiechem, siadając na moim łóżku. - nie napisał mi 'dobranoc'. nie potrafię bez tego zasnąć. - odparłam ze łzami w oczach. - nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem. Ty napisz. - popatrzyłam na Niego zdezorientowana. - zaufaj mi. - i wyszedł. wzięłam do ręki komórkę i napisałam do Niego sms'a, 'kocham Cię. już tęsknię. dobranoc, skarbie.'. po minucie miałam odpowiedź. 'myślałem, że już nigdy nie napiszesz! też tęsknię, mała! kocham jak cholera. dobranoc, najpiękniejsza.' zasnęłam z uśmiechem na twarzy. śnił mi się..
|
|
|
pamiętam jak siedziałam i przepisywałam zeszyty po tygodniowej nieobecności w szkole. byłeś moim prywatnym dostawcą kakao. śmiałeś się gdy mówiłam, żebyś nie pozwolił mi zasnąć, a ty i tak pakowałeś mnie do łóżka, a nad ranem znajdywałam przepisane zeszyty i karteczkę "tylko nie zapomnij zjeść śniadania. widzimy się wieczorem.
|
|
|
miała nadzieję, że już go nie kocha, że to minęło. tak bardzo się starała, żeby to minęło. ostatnie pół roku to był właściwie odwyk. odwyk od niego, od jego wariackiej miłości, od pocałunków, jego fantazji, jego wygłupów, jego napadów melancholii, jego niezwykłości. nie udało się. owszem, może i o nim zapomniała, ale wcale nie przestała go kochać."
|
|
|
Każdego ranka otrzymujesz dwadzieścia cztery złote godziny . To jedna z niewielu rzeczy na świecie, które dostaje się za darmo . Za wszystkie pieniądze świata nie można kupić ani jednej dodatkowej godziny . Co zrobisz z bezcennym skarbem ? Pamiętaj, że musisz go wykorzystać, bo dostajesz go tylko raz . Jeśli zmarnujesz te dwadzieścia cztery godziny, nic i nikt nie odda ci ich z powrotem .
|
|
|
Siedziałam na ganku, paliłam papierosa, płakałam.. Dym nikotynowy szczypał mnie w oczy, a dłonie robiły sie czerwone od mrozu. Po chwili słyszałam z niedaleka kroki.. Szybko przygasiłam papierosa i głowe spuściłam w dół. Włosy przysłoniły mi twarz, dłonie schowałam w kieszeniach basebool'ówki. Kilka chwil później, czułam że ktoś stoi kilka kroków ode mnie, to był on, poznałam po jego dresach i butach. Nie chciałam podnosić głowy, by zobaczył jak się staczam..
|
|
|
Jestem jedną z tych wariatek kochających kłótnie i bitwy na poduszki. Dogryzanie to u mnie codzienność, a nudę wyeliminowałam z życia. Mam nierówno pod sufitem, ale jak pokocham nie widzę odwrotu. ♥
|
|
|
Wiesz dlaczego jak rysujesz dwa serca nigdy nie są równe?
- bo zawsze jedna osoba kocha bardziej .
|
|
|
|