|
wielkanicosc.moblo.pl
a jak będziesz chciał mnie zranić to zrób to tak porządnie żebym pamiętała że mam się do ciebie więcej nie zbliżać . wielkanicość .
|
|
|
a jak będziesz chciał mnie zranić, to zrób to tak porządnie, żebym pamiętała, że mam się do ciebie więcej nie zbliżać . - wielkanicość .
|
|
|
mam się przejmować? stresować? żałować? pierdole. - wielkanicość .
|
|
|
któregoś dnia rzucę to wszystko i wyjdę, niby po dżemor. - wielkanicość .
|
|
|
no i kurwa znowu! ile razy mam Ci powtarzać!? nie oglądaj starych zdjęć, nie słuchaj starych płyt, nie wąchaj starych perfum, bo ta miłość już umarła! - wielkanicość .
|
|
|
Pamiętasz te słodkie smsy wszystkie mniej więcej wyznawały twoje uczucia do mnie - dawno ich już nie ma w moim telefonie . Ale nie martw się . Pamiętam dokładnie ile ich było i co dokładnie było napisane . - wielkanicość .
|
|
|
i gapię się w tego sms'a : 'zależy mi na tobie' i nie wiem co mam o tym myśleć.. - wielkanicość .
|
|
|
musisz żyć . musisz codziennie wstawać z łóżka i cierpieć . wiesz dlaczego . ? bo z każdym dniem będzie Ci coraz łatwiej . potem zrobi się już dobrze - wielkanicość .
|
|
|
i nie liczy się tutaj nic . tylko momenty - wielkanicość .
|
|
|
dla mnie to koniec . sorry nie tknę w to bagno . - wielkanicość .
|
|
|
bolało. pierwszy raz, ból fizyczny zdał mi się być gorszym od tego psychicznego. bolało, bo zadał mi ten cios właśnie on. ten, w którym pokładałam całą swoją nadzieję, serce, oddech, życie. nie, to nie tak że go za coś winię. siniaki po jakimś czasie znikły. nie było śladu. jednak tego wieczoru wyginałam się od bólu, ale nigdy go za nic nie obwiniłam. kochałam go. tego dupka, który sprzedawał mi ciosy jeden po drugim. śmiał się, a ja płakałam. byłam słaba i głupia. i wciąż chyba jestem, bo gdybym dostała szansę na kolejne tygodnie u jego boku - zgodziłabym się. - wielkanicość .
|
|
|
dzień równoważył się z nocą. dziesiąta, czternasta, osiemnasta czy dwudziesta trzecia. nieważne. życie zapisywało kolejne strony, a zegar wybijał kolejne, mało ważne godziny. słońce zachodziło, aby za kilka godzin znów wzejść. uśmiech się pojawiał, aby zaraz na powrót schować się pod stertą bólu. bywało lepiej i gorzej. nieraz nie wyobrażałam sobie kolejnego dnia, a nieraz nie mogłam doczekać się następnego piątku, ale trwałam. obiecałam mu. - wielkanicość .
|
|
|
unikałam tego słowa. nie nazywałam tego w żaden sposób. wielka, przerażająca i zadająca ból, z którym nie można było sobie od tak poradzić. nagłe zawroty serca, i brak jakiejkolwiek nadziei na ratunek. sięgnęłam w końcu po butelkę wysoko stojącą na szafce. wzięłam pierwszy łyk. drugi, trzeci i kolejny. z minutą na minutę ból tracił na sile. - samotność. tamowała mi radość i chęć do życia. chciałam umrzeć. ranek w końcu nastał, a ja nie widziałam żadnego innego rozwiązania. staczałam się. spadałam tam gdzie przebywali ci najsłabsi. - wielkanicość .
|
|
|
|